- Pojedziesz ze mną do Londynu.?
- Nie wiem.
- Nie długo będę musiała wracać.
- A rodzice.? A Philip.?
- Przestań o nim myśleć. Skoro tak postąpił to oznacza że nie był ciebie wart. Skoro pod byle pretekstem cię zostawił. Na pewno szukał tylko powodu.
- Ale ja go kocham.
- A ja Zayna.
- Ale wy jesteście razem.- powiedziała przez łzy.
- No właśnie nie do końca. - mruknęłam.
- Jak to.?
- Paul ma chyba coś przeciwko mnie. I chyba mnie z Zaynem rozdzieli. - otarłam oczy.
- Czyli że.?
- Czyli że nie nie jestem z Zaynem. To od początku było nierealistyczne. W ogóle nasza przyjaźń była nierealistyczna.
- Ale była. - usiadłam na jej łóżku oparłam łokcie o kolana i w dłoniach schowałam twarz. Głośno westchnęłam. Koło 24 wróciłam do hotelu. Najpierw uspałam Jess. Byłam trochę wstawiona. Z Jessicą wypiłyśmy pare głębszych. Alkohol najlepszy na zmartwienia. Jakoś doszłam do hotelu. Niestety przy wejściu zahaczyłam czubkiem buta o dywan i się wyjebałam.
- Ja pierdole.! - zaśmiałam się próbując się podnieść. Ochroniarz pomógł mi wstać. Zobaczyłam zakochaną w sobie parę. Podeszłam do nich.
- Kochacie się tak.? - spytałam. Zdziwieni opowiedzieli.
- Tak.
- Haha. Kłamiecie. Na świecie nie ma miłości. Jest tylko nienawiść. Zło. Zazdrość. Prędzej czy później i tak cię zdradzi. Albo na odwrót. - ledwo trzymałam się na nogach. - Ktoś stanie wam na drodze do szczęścia.! - zachwiałam się. Chłopak tej dziewczyny mnie złapał.
- Gdzie jest twój pokój.? - spytał.
- A ja nie wiem. - powiedziałam i zwymiotowałam na jego buty. - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. - powiedział przez zaciśnięte zęby. Nagle przez korytarz przeszła Jane.
- Cześć Jane. - pomachałam jej.
- Boże co jej jest.?- podbiegła do nas.
- Jak widać schlała się i obrzygała mi buty - powiedział chłopak.
- Chodź TI zaprowadzę cię do pokoju. - wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do pokoju. Położyła mnie na łóżku. Od razu poszłam w kimono.
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. W dodatku natychmiast pobiegłam rzygać.
- O Boże kac morderca. - powiedziałam kładąc się na zimnej łazienkowej podłodze. Do pomieszczenia weszła Jane.
- Jane a co ty tu robisz.? - spytałam. Nic do wyjściem z domu Jessici nie pamiętam.
- Masz szczęście że dłużej zostałam u Nialla bo nie wiem jak by się to skończyło. - uniosła teatralnie ręce.
- Bynajmniej jedna szczęśliwa. - mruknęłam sama do siebie. Na czworaka wyszłam z łazienki. Padłam na łóżko. Chciałam pójść spać. ALE NIE..!!! Jane odsłoniła zasłony przez co do pokoju wdarło się oślepiając światło słoneczne.
- Boże weź to zasłoń.! - krzyknęłam.
- Wstawiaj pijaczyno.!
- Już wiem jak się czują wampiry. - powiedziałam. Poduszką zasłoniłam twarz. Jane zepchnęła mnie z łóżka.
- Ubieraj się.! - powiedziała stanowczo. Ubrana jak menel kraju usiadłam na podłodze a Jane robiła mi fryzurę. Huj że wyglądałam jak sierotka Marysia. Wyszłam z nią na dół. W bufecie kupiłam 2 butelki wody. Usiadłyśmy w restauracji. Założyłam okulary przeciwsłoneczne. Mimo że w pomieszczeniu był cień. Nagle podszedł Niall. Pocałował Jane.
- Cześć skarbie. - powiedział i usiadł obok niej. Na sam widok szczęśliwych par mnie mdli. - Coś się stało że jesteś tu tak szybko.?
- Byłam tu cały czas. - powiedziała pokazując na mnie. Popijałam wodę.
- Aha. - nagle weszła nie cała reszta. - HEJ TU SIADAMY.! - krzyknął Niall.
- Boże kurwa nie wydzieraj się tak.- syknęłam łapiąc się za obolałą głowę.
- Nie było tyle pić.- skarciła mnie Jane.
- Łatwo ci mówić. - powiedziałam i wstałam.
- Nie zjesz.? - spytał Niall.
- Nie. Jakoś nie mam apetytu. - burknęłam. Chwyciłam 2 butelki wody i poszłam. Mijałam Zayna. On chwycił mnie za łokieć.
- Czemu nie odbierałaś.? - spytał trochę nerwowo.
- Nie słyszałam. - odpowiedziałam krótko.
- Gdzie byłaś.?
- Nie ważne. - wyrwałam swój łokieć z mocnego uścisku.
- Odpowiedz.
- Jebałam wiewiórki w lesie.! Pasuje.?! - krzyknęłam i wyszłam pośpiesznie z lokalu. Na korytarzu zauważył mnie Harry.
- Cześć TI. - powiedział przytulając mnie. Odwzajemniłam uścisk.
- Cześć loczku. Co tam.?
- A nic nowego. Czemu nie odbierałaś wczoraj. Zayn strasznie się martwił. Myślał że coś ci się stało. Paul chciał was widzieć.
- Chyba wiem po co. - mruknęłam. Nagle do hotelu wszedł jakiś mężczyzna. Podszedł do Harrego.
- Witaj Harry. Gdzie reszta.?! Musze pomówić z Zaynem. - powiedział tak ostro. Przełknęłam głośno ślinę.
- Dzień dobry Paul. - zrobiłam wytrzeszcz oczu. - W restauracji. A Paul... Poznaj to jest TI. To właśnie...- przerwałam mu.
- Przyjaciółka Harrego.! - podał mi rękę uścisnęłam ją szybko. Haz zrobił dziwną minę.
- I dziewczyna Zayna. - powiedział a ja niemal udusiłam się własną śliną. - Wszystko w porządku.?
- Tak. Kac nie służy. - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- A więc skoro to ty jesteś dziewczyną Zayna. Czy mogę cię prosić na minutkę.? - serce zaczęło mi mocniej bić. Szłam jak na skazanie. Weszliśmy do mojego pokoju. Paul wszedł pierwszy ja zaraz za nim. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Spuściłam głowę i zaczęłam mówić.
- A więc Proszę Pana...- przerwał mi.
- Jakie tam proszę Pana. Czy wyglądam aż tak staro.? - spytał retorycznie. Zignorowałam go.
- Jeśli chodzi o mnie i Zayna. - przełknęłam ślinę. - To mogę odejść jeśli będziesz mi kazał zostawić go w spokoju. - wciąż miałam spuszczoną głowę. Nie patrzałam na niego.
- TI. Przyszedłem po to by.... CO.?! Co powiedziałaś.? - nagle się zaciął i analizował co powiedziałam.
- Że jeśli będziesz chciał to zostawię Zayna. Nie będzie to łatwe ale zrobię to dla niego.
- Myślałaś że chce was rozłączyć.? - spytał nie dowierzając. Czy on kurde jest głuchy. Ile razy mam powtarzać, pomyślałam. Kiwnęłam głową. Parchnął śmiechem.
- Czy to jest zabawne.? Ja nie widzę tam żadnego śmiesznego momentu. - oburzyłam się.
- Nie nie jest. Ale ja właśnie przyszedłem prosić byś uszczęśliwiła naszego mulata. - zatkało mnie. - Na prawdę uważasz mnie za takiego tyrana.? - spytał.
- Yyyy... Nie wiem co powiedzieć. Ja tu uciekam... Tonę w rozpaczy... Niemal pokłóciłabym się o to z Zaynem a ty nagle przychodzisz i to wszystko okazuje się nie prawdą. Ale Niall... Niall powiedział mi że nie byłeś zachwycony.
- Nie byłem zachwycony bo dostałem mandat za złe parkowanie. - powiedział.
- O Mój Boże. - zrobiłam Face Palm. Zaczęłam się śmiać. Paul też.
- Czemu się śmiejesz.? - spytał po chwili.
- Bo to jest tak żałosne że nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Wybrałam śmiać się. - powiedziałam i usiadłam na łóżku.
- Chciałbym cię poznać. - powiedział z uśmiechem siadając obok mnie.
- Gdzie i kiedy.? - spytałam.
- Może dzisiaj. Przyjdę po ciebie. O 18. - powiedziała drapiąc się po karku.
- No dobra. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Wyszłam z Paulem. Dołączyłam do reszty w restauracji a facet pojechał na jakieś spotkanie. Usiadłam trochę się jeszcze śmiejąc.
- Jaka zmiana humoru. - powiedział Harry.
- Co cię tak bawi.? - spytał Lou.
- Nie ważne. To sprawa między mną a Paulem. - uśmiechnęłam się.
- Kim.? - zadławił się prawie sokiem Zayn.
- Paulem. Rozmawiałam z nim. - zaśmiałam się.- Ciebie też na pewno będzie to czekać. - powiedziałam do Jane.
- Już ją odbyłam. Ale nie wyszłam z niej taka uśmiechnięta. - powiedziała moja przyjaciółka. - Co on ci zrobił.? - spytała.
- Dobrze.! - krzyknął Harry. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Zboczuch. - burknęłam. - Nic mi nie zrobił. Po prostu mnie polubił. - powiedziałam jakby nigdy nic.
- No tak. Ten twój urok osobisty. - zaśmiała się Jane. Uśmiechnęłam się szeroko i jak jakaś modeleczka odgarnęłam włosy z ramienia. Zatrzepotałam rzęskami. I pomachałam jak Miss. Wszyscy znowu się śmiali.
- Może pójdziemy dzisiaj wszyscy do klubu.? - spytał Harry.
- O której.?
- Nie wiem może wyjdziemy tak o 18 lub 19.
- Nie mogę. - powiedziałam robiąc sztucznie smutną minkę.
- A to czemu.? - spytał Zayn.- Ze mną się nie umówiłaś.
- Ani ze mną. - uniósł do góry ręce Harry. Wywróciłam oczami.
- Mam pewne strawy do załatwienia. - powiedziałam i wstałam.
Paul przyszedł po mnie punktualnie. Ubrałam się elegancko. Otworzyłam mu drzwi.
- Wyglądasz prześlicznie. - pocałował mnie w policzek na powitanie.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się.
Zabrał mnie do ekskluzywnej restauracji. Opowiedziałam trochę o sobie a on o sobie. Poznaliśmy się lepiej. Nagle zadzwonił Zayn. Pomyślałam że jeśli nie odbiorę to znowu będzie się pluł.
- Paul przepraszam cię muszę odebrać. - powiedziałam wstając.
- Nie szkodzi. - wyszłam na zewnątrz.
- Słucham.?
- Gdzie jesteś.? - miał dziwny głos.
- Aktualnie stoję na dworzu. - powiedziałam.
- A co porabiasz.?
- Gadam z tobą.- przegryzłam dolną wargę.
- Jesteś z Paulem w restauracji. Czemu mi nie powiedziałaś że się z nim umówiłaś. Poszedłbym z wami.
- No właśnie dla tego. Paul chciał mnie poznać. Uznałam że rozmowa sam na sam będzie lepsza niż jakbyś miał być z nami. - wytłumaczyłam.
- Kiedy wrócisz.?
- Nie wiem.
- Tęsknię.- powiedział mrucząc do słuchawki.
- Ja też.
Rozłączyłam się. Wróciłam do stolika. Paul wzniósł toast. Wróciliśmy do hotelu. Miałam na sobie jego marynarkę. Dał mi ją bo było mi zimno. Oparłam się o ścianę przy drzwiach do mojego pokoju. Zdjęłam jego marynarkę i podałam mu ją.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- To ja dziękuje za miły wieczór. Musze się przyznać że zazdroszczę Zaynowi. - zaśmiałam się.
- Strasznie mi schlebiasz. - uśmiechnęłam się lekko.- Wręcz sypiesz komplementami jak z rękawa. Masz coś tam jeszcze.?
- Nie bo na taką piękność nie ma słów. - znowu się zaśmiałam.
- Jesteś w tym dobry. Wieloletnie doświadczenie.? - uniosłam jedną brew.
- Nie. Po prostu jesteś moją inspiracją. - oparł rękę tóż obok mojej głowy. Patrzał mi prosto w oczy. Odchrząchnęłam.
- Czas już na mnie.- powiedziałam. Odkluczyłam swój pokój. - Dobranoc. - powiedziałam zamykając drzwi. Zdjęłam z nóg wysokie obcasy. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam mówiąc.
- Wpadłeś na kolejny komplement.?- myślałam że to Paul a w drzwiach ujrzałam Zayna. - Cześć. - powiedziałam wykonując gest zapraszający do środka.
- Jak się bawiłaś z Paulem.?
- To niezły podrywacz. - Zayn usiadł na łóżku.
- Mam być zazdrosny.? - podeszłam do niego. Zaczęłam powoli odpinać guziki jego koszuli, przegryzając dolną wargę.
- Jeśli uważasz to za słuszne. - zaśmiałam się i popchnęłam go. Usiadłam na nim okrakiem rozpinając kolejne guziki. - Ale uważam że nie masz o co. - powiedziałam składając na jego ustach długi pocałunek.
- Jak to nie mam o co.? - spytał łapiąc mnie za tyłek. - O ciebie. - zaczął wyciągać ze spódnicy bluzkę. Po jakiś 10 minutach gry wstępnej zaczęliśmy ostro brać się do roboty.
Ta noc była niesamowita. Obudziłam się z głową na place piersiowej Zayna. Był taki uroczy i beztroski gdy był w krainie snu. Jeździłam palcem po jego brzuchu. Malik odchrapnął i zamruczał.
- Mmmm.. Perrie byłaś wspaniała. - powiedział. Uniosłam do góry brew.
- Perrie.? - spytałam nie dowierzając. Wstałam zabierając za sobą kołdrę i weszłam do łazienki. Zakluczyłam się.
- TI przepraszam. Nie chciałem.. Ja.. - wkurzony walnął pięścią w drzwi. - Kurwa.! - krzyknął. Byłam zaszokowana. Uwierzcie mi nie ma nic gorszego jak po wspaniałej nocy ze swoim ukochanym rano nazwie cie imieniem swojej byłej. To żenujące. Upokarzające. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wstałam z podłogi i cicho, powoli zaczęłam otwierać drzwi. W pokoju nikogo nie było. Wyszłam szybko się ubrałam. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam. Windą zjechałam na sam dół. Wybiegłam z hotelu. Poszłam do Jessici bo pomyślałam że Jane może być u Nialla. A tu niespodzianka. Jane siedziała u Jessici.
- Hej. - powiedziałam wchodząc.
- Cześć. - powiedziałam nadwyraz uszczęśliwiona Jess.
- Yyyy... Czy mnie coś ominęło.? - spytałam trochę zdezorientowana.
- Philip do niej wrócił. - powiedziała Jane. Boże gorszej wiadomości to już chyba nie mogłam usłyszeć. Mimo to uśmiechnęłam się i pogratulowałam Jess. Do Jane zadzwonił telefon. Odebrała.
- No. Jest. Tak. Nie. Nie wiem o co chodzi. Nic nie mówiła. Dobra. Pa. Kocham cię.- skończyła rozmowę. Usiadłam w kuchni Jess. Nagle przyszła Jane.
- TI o co chodzi .? - spytała siadając obok mnie.
- O nic.- powiedziałam udając że nie wiem o co chodzi.
- Przecież wiem że coś jest nie tak.- złapała mnie za rękę.
- Nazwał mnie Perrie. - syknęłam.
- Ale przecież to nic. Każdemu może się zdarzyć.
- Nawet po prawie całonocnym seksie.?! - spytałam sarkastycznie. - No chyba tak nagle nie zmieniłam koloru włosów. - wstałam. Nerwowo zasunęłam krzesło.
- No to nie jest za dobrze. Czekaj zadzwonie do Niall.
- I co będziesz mu teraz wszystko mówiła.? Chyba to moja sprawa i Zayna.
- Ale to są jego przyjaciele i martwią się o niego.- wkurzona na maksa wyszłam z domu Jess. Na mieście spotkałam Paula.
- A co ty tu robisz.? - spytałam.
- Chodzę jakbyś nie widziała, śliczna.
- Daruj sobie dzisiaj te czułe słówka. Nie jest mi do śmiechu. - fuknęłam.
- Ok ok. - uniósł ręce w aspekcie ochronnym. Spacerowałam z Paulem w parku. Nagle podbiegł Zayn.
- TI przepraszam. - powiedział trochę zdyszany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz