sobota, 24 grudnia 2016

Starboy cz.1


Ja czuję, że powinniśmy być razem. Ty czujesz, że powinniśmy się już nigdy nie spotkać.

Przekręciłam się na drugi bok czekając, aż w końcu zadzwoni budzik i przerwie moje męczarnie. Równie dobrze mogłabym wstać od razu, ale to oznaczałoby więcej czasu spędzonego z własnymi myślami, które i tak cały czas obijają się o moją obolałą głowę. Chyba choruję na nadmiar myśli… Głupie zjawy, które cały czas nie dają mi normalnie funkcjonować, mój mózg jest w stanie przywołać jedynie obraz brązowych jak czekolada oraz błyszczących szczerym złotem oczu nijakiego Zayna Malik, który jest członkiem szkolnego boys bandu, który mają czelność nazywać zespołem rockowym. To jakieś wielkie nieporozumienie, jednakże osiągnęli, co nieco. Mniej niż więcej, ale nadal coś. W porównaniu do mnie są prawdziwymi gwiazdami szkoły. Ponieważ ja jestem znany tylko i wyłącznie przez aferę na poprzedniej imprezie u Niall’em, który jest przyjacielem Zayna i moim. Upiłam się do takiego stanu, że nawet ziemia pod moimi nogami poruszała się w zaskakująco szybkim tempie, przez co traciłam grunt spod nóg zanim jeszcze zdążyłam do końca podnieść się z podłogi. W szkole nawet powstało nowe powiedzenie „Pijana jak, T.I” co oznaczało już kompletny zgon i wycieczkę do szpitala. Nie o takiej sławie marzyłam, ale przynajmniej zdobyłam szacunek Harry’ego (kolejnego członka kapeli), gdy pokonałam go w naszym małym zakładzie, a mianowicie, kto wypije więcej galaretowych szotów w jak najkrótszym czasie. Miało to swoje skutki, no, ale… Czego nie robi się dla rozgłosu? Największym plusem tamtego wieczoru było to, że gdy Zayn zobaczył mnie w stanie „delikatnego” upojenia zabrał mnie do siebie i zaopiekował się jak małym dzieckiem. Dało mi to do myślenia, nawet zrobiłam sobie małą nadzieję, że to coś oznaczało, ale on szybko sprowadził mnie na ziemie i podciął skrzydła bym już więcej się nie wzbiła. Zrobił to w mało kulturalny sposób, ale przynajmniej nie dał mi długo pomarzyć. Niall okazał się idealnym lekarstwem na skruszone serce, był moim oparciem i jedynym powodem, dla którego się opanowałam. Mój cudowny przyjaciel… Co ja bym bez niego zrobiła?
Gdy choć na chwilę udało mi się zapomnieć o panu pieprzona perfekcja zadzwonił budzik wygrywając moją ulubioną piosenkę. Szybko podniosłam się z łóżka i wolnym krokiem powędrowałam do łazienki by umyć zęby.  Zerknęłam na telefon, który zostawiłam wczoraj na umywalce i z przyjemnością muszę stwierdzić, że widniała na nim wiadomość.. Nieznany numer? Czy Niall  po raz kolejny stroi sobie ze mnie żarty? Jeśli tak to tym razem pożałuje, ponieważ przestaje to się robić zabawne.
„Razem z całym zespołem zrywamy się dzisiaj z lekcji i jedziemy nad jezioro. Czy szanowna pani chciałaby się wybrać z nami? – Zayn”
Patrzyłam na wyświetlacz nie mogąc uwierzyć własnym oczom, może to jakiś program. „ Wpadka” czy coś w tym stylu. Czy dookoła mnie znajdują się kamery? Rozejrzałam się po bokach i z ulgą muszę stwierdzić, że wszystko jest po staremu, nawet sterta brudnych ubrań nie została ruszona. Pewnie tata wrócił późno z pracy i nawet jej nie zauważył. Więc jeśli to całe zamieszanie i wiadomość to sen, błagam nie budźcie mnie z niego.
„Z chęcią ;) Mam coś zabrać ze sobą? – T.I”
Zanim zdążyłam mrugnąć z prędkością światła dostałam odpowiedź na moje pytanie oraz na te jeszcze niezadane.
„Wszystko mamy, ale dzięki za chęci. Przyjadę po ciebie za godzinę i razem pojedziemy na miejsce. Chłopacy jechali już wczoraj, więc będą tam na nas czekać. Weź tylko strój kąpielowy ;) bo kto wie czy przypadkiem nie wpadniesz do wody – Zayn”
Wzięłam głęboki oddech starając się unormować szybkie bicie mojego serca, które dawało o sobie znać.
- Uspokój się wariacie, nie mam teraz czasu na głupie zabawy. Jeśli się spóźnię pojedzie beze mnie, a uwierz, że ja chcę tak samo się z nim spotkać.
Chwytając się za klatkę piersiową wróciłam do pokoju otwierając na rozszerz szafę. Prawą ręką przeczesywałam wieszaki, a lewą trzymałam na drzwiach szafy by być w stu procentach pewna, że z nadmiaru wrażeń nie upadnę na ziemię. Wyjęłam czarny dwuczęściowy strój kąpielowy, dżinsowe szorty i przetarty biały t-shirt. Może będę wyglądać mało oryginalnie, ale z braku czasu i chęci do dłuższego namysłu zrzuciłam z siebie piżamę i nałożyłam ubrania. Chwyciłam do ręki plecak i wcisnęłam do niego czysty ręcznik, okulary przeciwsłoneczne i niedokończoną książkę. Pobiegłam do łazienki by ogarnąć swoje niesforne loki, które pałętały się po mojej bladej twarzy. Związałam je w długi kucyk i wpięłam parę czarnych wsuwek, które zlały się kolorem z moimi włosami. Przetarłam dłońmi twarz zastanawiając się czy nałożyć na nią puder by zasłonić delikatne piegi, jednak po dłuższym namyśle stwierdziłam, że są urocze i każda próba zakrycia ich i tak skończyłaby się porażką. Postawiłam na wygląd naturalny, więc pociągnęłam tylko rzęsy tuszem, a usta podkreśliłam truskawkowym błyszczykiem. Cmoknęłam ustami i muszę przyznać, że chyba po raz pierwszy w życiu jestem zadowolona z efektu. Zgarnęłam do ręki telefon wkładając go do tylnej kieszeni spodenek modląc się by nie wypadł.
Kiedy już byłam gotowa wyszłam z pokoju i zaczęłam nasłuchiwać czy jestem sama. Ani żywej duszy – pomyślałam zbiegając w dół po schodach.
- Tato! Jose! – Krzyknęłam, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
W tym przypadku to dobrze się składa, bo gdyby tata zobaczył jak wsiadam do auta obcego chłopaka, które będzie kierować się w kierunku przeciwnym do szkoły myślę, że nie był by zachwycony, co wiązałoby się z szlabanem piątkowym, który według taty jest najlepszą forma dania mi nauczki. Oczywiście jeszcze nigdy nie zorientował się, że pomimo tego wychodzę przez okno albo najzwyczajniej w świecie nie chce tego komentować. Rozglądałam się dookoła zauważając na stole małą karteczkę z moim imieniem. Chwyciłam ją w ręce i powoli czytałam jej tekst.
 „Moja kochana córko, która wczoraj zostawiła taki syf w salonie, że zastanawiałem się nad zatrudnieniem ekipy sprzątającej. Chciałem ci tylko przypomnieć, że dziś z twoim bratem jadę do dziadków i wrócimy dopiero w sobotę. To tylko trzy dni, więc nie zostawiam ci jakiś wielkich zapasów w lodówce, ale w puszce na szafce schowałem dla ciebie pieniądze. Nie jedz samej pizzy i dbaj o siebie. – Tata”
Trzy dni powiadasz tato… Zaśmiałam się pod nosem i aż miałam ochotę skakać z radości. Usłyszałam na podjeździe warkot silnika, więc zebrałam swoje rzeczy i wyszła na ganek, zamykając za sobą drzwi na klucz. Z auta wyszedł Zayn i uśmiechnął się w taki sposób, że nogi same mi się ugięły.
- Cześć – wymamrotałam stając bliżej niego.
- Już bałem się, że nie zdążysz i będę musiał jechać bez ciebie.
Zaśmiałam się czując jak na moje policzki wkrada się szkarłatny rumieniec.
- To jezioro jest daleko stąd?
- Około godziny drogi. Będziemy mieli czas żeby się lepiej poznać.
Mrugnął do mnie i jakby nigdy nic z powrotem wsiadł do auta, nie chcąc tracić zbędnego czasu ruszyłam w jego ślady, dzięki czemu już po chwili pędziliśmy pustymi ulicami. Co jakiś czas zerkałam w jego stronę, a gdy nie przyłapywał na wpatrywaniu się w siebie moją twarz palił czysty ogień. Z naszego „zapoznawania” wyszło tylko i wyłącznie parę zamienionych ze sobą zdań, które były bez większego sensu, ale jak dla mnie i tak było to dużo. Po ostatnim naszym spotkaniu powiedział, że nie mam, co liczyć nawet na rozmowę z jego strony, bo nie jest typem chłopaka, który biega za dziewczynami. Pomimo tego, czego ostatnio był tak bardzo pewny, w końcu to ja dziś siedzę w jego aucie jadąc z nim nad jezioro, a nie żadna inna dziewczyna. Jednak, gdy znowu patrzę na jego twarz, na mocno zarysowaną szczękę i zaciśnięte na kierownicy dłonie nie jestem w stanie nawet się łudzić, że będzie z tego coś więcej niż tylko parę spotkań, które mogą skończyć się tylko i wyłącznie złamanym sercem jednego z nas. A w tym przypadku jestem pewna, że była bym to ja.
- Mówię do ciebie od dziesięciu minut, a ty nadal nie odpowiedziałaś na żadne z moich pytań – zaśmiał się, a ja wróciłam do świata żywych.
- Przeprasza, o co się pytałeś?
- Do której możesz być, czy udałoby ci się wybłagać nocowanie, bo szczerze chcę się napić i nie wiem czy to byłoby mądre gdybym odwoził cię w takim stanie.
- Dziś nie mam limitu i nie widzę problemu w tym żebyśmy zostali tylko obiecaj, że jutro mnie odwieziesz.
- Pod same drzwi mała, choćbym miał cię nieść na rękach do twojego pokoju.
- Nie żartuj, obydwoje dobrze wiemy, że jutro się tego wyprzesz i będziesz udawał, że nic nie wiesz na ten temat.
- Ostatnio zaniosłem cię nawet do łóżka – zażartował przypominając mi o ostatniej imprezie - a tak naprawdę to czy kiedykolwiek się tobą nie zaopiekowałem?
- Nie.
- Więc nie masz powodów by sądzić, że tym razem będzie inaczej, a teraz mam zamiar cię bliżej poznać, więc mam nadzieję, że tym razem będziesz słuchać.

Droga minęła mi wyjątkowo szybko. Jak to mówią, w miłym towarzystwie godziny zmieniają się w minuty, a minuty w sekundy.  Siedziałam na mostku z książką w ręce przyglądając się tafli wody, gdy chłopacy pili piwo przy ognisku. Podoba mi się to, że nie nalegają żebym z nimi siedziała, szanują moją prywatność i nawet nie podchodzą. Co jakiś czas słyszę tylko głos Nialla albo Harry’ego, gdy pytają się czy nie chcę do nich dołączyć. Zamoczyłam nogi w zimnej wodzie rozkoszując się słońcem, które dzisiaj wyszło zza chmur. Nagle usłyszałam za sobą głośny tupot i już po chwili cała banda moich znajomych wskoczyła do wody, przez co wypuściłam książkę z rąk i ona również popłynęła.
- No wielkie dzięki! Miałam zamiar ją przeczytać – warknęłam.
- Nie gniewaj się tylko chodź do nas.
Powiedział Zayn, a ja tylko założyłam nogę na nogę i odwróciłam wzrok w kierunku obozowiska. Poczułam czyjąś rękę na kolanie, a mały uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta. Spojrzałam w kierunku sprawcy całego zamieszania, napotykając oczy, które w słońcu przybrały kolor karmelu z białymi przebłyskami.
- Nie daj się prosić, chyba nie chcesz żebym wciągnął cię tu siłą.
Fuknęłam pod nosem wstając z pomostu, szybkim krokiem ruszyłam w stronę rozstawionego namiotu, po czym zamknęłam się w nim by żaden z tych zabójców dobrej literatury nie pojawili się w moim pobliżu. Położyłam się na przyniesionym tu szybciej materacu i wpatrując się w plamę na materiale, który tej nocy miał mi zastępować dach zastanawiałam się, co ja tak właściwie tu robię. Powinnam być w szkole, a zamiast tego uganiam się za chłopakiem, który tak właściwie nie jest mną w żaden sposób zainteresowany. Dobrze, że chociaż zna moje imię.                                    Zamek namiotu otworzył się z pomocą sprawnych palców Zayna, przez co po chwili leżał obok mnie delikatnie jeżdżąc wierzchem dłoni po moim odsłoniętym ramieniu. Nachylił się w moją stronę tak, że jego usta dotykały mojej szyi.
- W co ty ze mną grasz?
- Jeszcze w nic, ale możemy zagrać w pewną grę.. Będę twoim księciem na białym koniu, a ty moją damą. Będę wielbił każde słowo z twoich ust, a ty będziesz zachowywać się jakbyś była tylko moja. Kto pierwszy się zakocha przegrywa – wyszeptał całując każdy zakamarek mojej szyi.
- To głupi pomysł, potem będzie boleć.
- Nie oszukujmy się, to wszystko już boli.
I w tym momencie miał racje, boli już od jakiegoś czasu. Dotknęłam dłonią jego twarzy, a on przesunął się jeszcze bliżej. Nie wiem, kiedy zaczęliśmy się całować. Naprawdę nie wiem, ale już wielbię ten moment.  Ręce ułożyłam na jego karku, dzięki czemu mogłam pociągnąć go lekko za włosy. Przekręcił mnie tak, że leżałam na nim, więc korzystając z okazji dotknęłam jego nadal mokrej klaty.
- Lubię, gdy mnie dotykasz – wychrypiał przesuwając dłońmi po materiale mojej bluzki – ale teraz chodźmy się wykąpać, muszę po tej akcji trochę ochłonąć.
Zaśmiałam się pod nosem dając mu się namówić na pływanie w jeziorze, przez co na pewno następne tygodnie spędzę w domu z zapaleniem płuc albo w najlepszym wypadku z poważną grypą. Lecz gdy patrzę na jego boskie ciało i oczy, które są wpatrzone w moje nie mogę odmówić. Tak samo było i z tą grą, która rozwali moje serce na małe kawałeczki, zdepcze je, a na końcu podpali. Powiedzmy szczerze, wiem, na co się piszę, wiem, jakie są tego konsekwencje i wiem, że nie mogę się w nim zakochać, więc powinno być, choć trochę łatwiej. Przecież go nie kocham…
Zayn przewiesił mnie przez swoje plecy i zaczął biec do przodu. Piszczałam, kopałam, darłam się w niebogłosy by mnie wypuścił, ale on był obojętny na jakiekolwiek prośby, groźby i żądania. Jak skała, bardzo tempa skała, która nie wie, że wskakując do zimnej wody po rozgrzaniu organizmu można dostać szoku termicznego. Modląc się o jakiś cud albo, chociaż mały okruszek szczęścia, by w końcu się opanował i zatrzymał, wstrzymałam oddech czując jak wybija się w górę z pomostu.
Klara 0 : Natan 1
A gra dopiero się zaczyna… Woda otuliła moje ciało i z pełną powagą muszę stwierdzić, że nie jest ona taka zimna jak się tego spodziewałam. Moje palce dotykały dna jeziora i mogłabym spędzić tu jeszcze sporo czasu, ale niestety zaczęło mi brakować powietrza. Brunet popchnął mnie lekko ku górze, dzięki czemu szybciej się wynurzyłam i mogłam zaczerpnąć tak bardzo oczekiwanego powietrza. Wyplułam resztki wody, które pozostały w moich ustach i od razu odwróciłam się w stronę śmiejącego się chłopaka.
- Mogłeś dać mi, chociaż zdjąć ubrania! Jak ja teraz będę siedzieć cały wieczór?
- Jak dla mnie możesz być naga.
- Przymknij się – warknęłam czując jak na moich policzkach pojawiają się wypieki.
- Mam zapasową bluzę i spodenki, mogę ci je dać.
Powiedział Niall. W duchu odetchnęłam z ulgą za przezorność mojego przyajciela i po raz ostatni z pogardą zerknęłam w stronę Zayna zwalczając ochotę wystawienia w jego kierunku środkowego palca. Harry już pękał ze śmiechu, ale Liam i Louis wydali się nawet niezainteresowani całą sytuacją. Odkąd tu przyjechałam są jacyś dziwni, nie odezwali się do mnie nawet jednym słowem i przez cały czas unikają mojego wzroku jakby miał ich zamienić w kamień. Może nie podoba im się to, że tu jestem i zakłócam ich męski wyjazd, ale gdybym wiedziała, że będę tu jedyną dziewczyną nwet nie pomyślałabym o tym by się pojawi. Przez to czuję się jak intruz, którego trzeba za wszelką cenę zlikwiodować. Nie wiem, dlaczego ale nagle zaczęło mi się robić strasznie zimno, więc wyszłam z wody i zawinęłam się w ręcznik, który przywiozłam z domu.

***
Koniec części pierwszej. Jak wam się podoba?
Przepraszam za moją nieobecność na blogu ale jestem w klasie maturalnej i sami rozumiecie.
Żyć, aby przeżyć i nic poza tym.


Przy okazji chciałabym wam złożyć najszczersze życzenia.
Wesołych świąt, spełnienia marzeń, by każdy nowy dzień zaskakiwał was samym dobrem,
abyście nigdy nie tracili uśmiechu i dobrego samopoczucia.
Nigdy nie zapominajcie o swojej wartości i nigdy nie bądźcie dla nikogo sloganem, 
ponieważ jesteście POEZJĄ.
Szanujcie siebie i ludzi otaczających was.
Bo jedyne co na tym świecie od zawsze jest czyste to miłość. 
Więc życzę jej wam jak najwięcej na koniec tego roku, oraz na ten następny, jak i również na całe życie.
Jeszcze raz wesołych świąt kochani!



piątek, 23 grudnia 2016

Starboy (zapowiedź)


Ile w życiu przydarza się miłości? 
Czy istnieje jakiś limit uczucia, którym możemy darzyć inną osobę? 
Znam tylko jeden rodzaj miłości i wiem, że będzie trwać ona aż do grobowej deski. Dopóki śmierć nas nie rozłączy…
Moja własna odmiana miłości, która była trudniejsza od wszystkich zagadek razem wziętych. Była i jest wielką niewiadomą, bo naprawdę nie jestem w stanie wyjaśnić jak to się stało, że zakochałam się w takim chłopaku. Był przystojnym wokalistą naszego szkolnego zespołu. „Niepoważni” gówniana nazwa dla gównianego zespołu. Nie mieli wielkiego talentu, ale dziewczyny z młodszych klas na ich widok sikały w gacie. 
Było ich pięciu. Liam, Louis, Zayn, Niall i Harry. Każdy z nich był inny, każdy miał swoje poglądy, przez co piosenki zamieniały się w wielki zbiór bzdur, którymi męczyli nas na każdym apelu. Niall był zwolennikiem pokojowego nastawienia do wszystkiego, kochał stary dobry rock i zakurzone książki. Często przebywał w bibliotece i to właśnie tam go spotkałam. Był uprzejmym i okropnie przystojnym blondynem z błękitnymi jak tafla jeziora oczami , które do dzisiejszego dnia kryją jakąś tajemnicę, której nikomu nie chciał nigdy wyjawić. Ale niestety to nie on skradł moje serce. Gdyby tak było może wszystko potoczyłoby się inaczej. Bez większego bólu i wielkich rozczarowań. Zayn, bo tak właśnie ma na imię moja cholerna miłość, która zrównała mój świat z gruntem była inna. Zayn od zawsze był brutalem, uwielbiał pakować się w tarapaty, kochał, gdy jego ciało pokrywały siniaki. Ciągnęło mnie do niego niczym komary do światła. Był zapatrzonym w siebie idiotą i wyglądało na to, że czuł się z tym dobrze. Adrenalina była nieodłączną częścią jego życia, ale świadomość, że jest moim przeciwieństwem sprawiła, że postanowiłam się do niego zbliżyć. Moje poczynania oczywiście nie były przemyślane, przecież nie mogłam wiedzieć, że pakuję się w aż tak wielki burdel, z którego już nigdy nie wyszłam. 
Ale czy żałuje? 
Nie. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że mogłabym żałować takiego wielkiego szczęścia, jakie przeżyłam i pomimo tego bólu, jaki odczuwałam przez bardzo długi czas nie zmieniłabym nic. Ani minuty z tego pięknego piekła. Razem z Zayn’em byliśmy pełni sprzeczności. Kochaliśmy różne rzeczy, mieliśmy inne hobby oraz inne pojęcie znaczenia słowa miłość.  Ale muszę się przyznać do tego, że bez niego po prostu się gubiłam. Gdy mnie zostawiał, a zdarzyło się to dobre kilka razy nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Jakby wszędzie było dla mnie za ciasno. Chciałam by powrócił do tej przestrzeni i jednym uściskiem złączył we mnie to, co było rozdarte. Nienawidziłam tego, że gdy się budziłam nie zawsze mogłam go zobaczyć, czułam wtedy jak bije mu moje serce. Często zachowywał się jak egoista, nie szanował moich wyborów i poglądów, chciał abym tańczyła tak jak mi zagra, ale potrafiłam się wyrwać. Jednak pomimo tylu przeszkód można powiedzieć, że nam się udało.

Moje historia nie była niezwykła, nie była także opowiadaniem o niezwykłej miłości, raczej o normalnych problemach nienormalnej nastolatki. Nie zdarzył się żaden wielki cud, który mogłabym opowiadać przez godziny, magiczne postacie żyjące w dalekiej krainie nie zmieniły mnie ani mojego chłopaka, nie stało się nic wielkiego. Jednak, gdy patrzę teraz na to przez pryzmat czasu moje życie nie było całkiem zwyczajne. Dla miłości byłam i jestem w stanie zrobić naprawdę wiele. Może kocham za mocno. Całą miłość w młodym wieku ulokowałam w jednej osobie, która stała się centrum mojego małego wszechświata. To była moja pierwsza wielka miłość i miała jedną wadę, której nie chciałam nigdy przyjąć do wiadomości.  Miała się zakończyć, a ja bardzo tego nie chciałam.


W swoim życiu widziałam naprawdę wiele związków były one oparte na wzajemnym szacunku, nieograniczonej wierze i niezwykłej oraz potężnej miłości, ale mój taki nie był.  Z Zayn’em byliśmy niezwykłą parą i pomimo tego, że teraz jest naprawdę dobrze, moje serce nadal drży, gdy pomyślę o naszych początkach. A wszystko zaczęło się od zwykłej gry…

***
Zapowiedź serii po długiej przerwie. 
Parę rozdziałów mam już dokończonych więc powinny się ode pojawiać co sobotę. 
Premiera pierwszego rozdziału STARBOY odbędzie się jutrzejszego wieczoru.
Można powiedzieć, że to mój prezent na święta.
Jeśli seria zyska jakikolwiek rozgłos postaram się by była długa oraz pojawiała się systematycznie :)