niedziela, 12 maja 2013

Sad

Zamknełam się w łazience. Spojrzałam w lustrze jak strumyki łez spływają mi po policzkach. Chwyciłam maszynke, wyjelam żyletki. Przyłożyłam jedna do nadgarstka po czym przycisnełam i przejechałam. Z rany od razu wyciekł potok krwi a ja poczułam jak wszystkie zmartwienia mijają. Tak bardzo chciałam umrzeć. W ubraniach weszłam do nalełnionej wanny. Zanurzyłam sie i miałam głęboką nadzieje ze umre. Nienawidze mojego ojca, zresztą jak on mnie. W ogole nie okazuje milosci czy chocby zainteresowanie mną?
Otworzyłam oczy, a ja nadal leżałam w wannie. Woda była czerwona. Dziwne że jeszcze nie umarłam a bardzo tego pragnełam. Wyszłam z wody. Przebrałam sie w świeże ciuchy i weszłam do kuchni. Połknełam pierwsze lepsze proszki na ból. Ogółem nic mnie nie bolało oprócz nadgarstka, ale tak wyszło. Nie dość że się okaleczam to jeszcze jestem lekomanką. Zajebiście normalnie. W jakiej kolejce ja stałam gdy Bóg rozdawał szczęśliwe, normalne życie? Ahhh, tak wiem. W kolejce po smutek i zjebane życie. Zgadza się. Udałam się do szkoły. Ubrana w dżinsy, bluzę i trampki udałam sie do szafki po książki. Wziełam potrzebne rzeczy i poszłam do klasy. Od razu po wejściu do moich uszy doszedł dźwięk śmiechu i gwar rozmów. Dlaczego ja taka nie jestem? Szczęśliwa, uśmuechnięta, zabawna?
Poprawiłam jasne brąz włosy które przerzuciłam na jedno ramię a oczy przetarłam ręką. Nie nosze makijażu, bo niby po co skoro nikt nie zwraca na mnie uwagi? Usiadłam w swojej ostatniej ławce i zaczęlam malkwać jakieś gówna z tyłu zeszytu. Nagle zabrzmiał dzwonek a ja od razu pobiegłam na przerwe na boisko. Usiadłam na murku z tyłu szkoły. Odsłoniłam rany i przejechałam po nich reka. Łzy znowu zaczęły lecieć mi po policzkach. Łzy kapały na świeże rany więc syknełam lekko. Nagle ktoś złapał mnie za ramię, usiadł koło mnie i złapał moją rękę.
-Dlaczego to robisz?
Spuściłam wzrok.
-Dlaczego to robisz?
Chłopak powtórzył pytanie a ja westchnełam.
-Nie twoja sprawa. Spojrzałam na Louisa i uciekłam. W huj z tą szkołą. Uciekłam z lekcji i poszłam na molo. Poszłam na sam koniec i usiadłam na barierkach. Mam chorobe morską ale mam całkowicie wyjebane na to czy spadne czy nie bo i tak na co mi takie życie? Ojciec który mnie nienawidzi, mówi że cały czas mu kłamie, że jestem mendą, suką i kurwą a co ja mu niby robię? Nie mam pojęcia. Mama jest spoko ale gdy wraca tata zamienia sie w całkiem inna osobę. Bez uczuć, bez współczucia. Nie przejmuje się tym jak tata mnie traktuje. Czasem mam ochotę pokazać jej wszystkie moje rany by zobaczyła co jej niechciana ale jednak córka robi sobie przez nią. Tnie się, tnie aż do samych żył by zagłyszyć ból wywołany w jej sercu.
Ktoś usiadł z nowu koło mnie. Znowu Louis. Najpopularniejszy chłopak w szkole, piosenkarz, członek One Direction siedzi koło mnie? Hahahaha, paranoja.
-Czemu to robisz? Czemu się okaleczasz?
Wybuchnełam. Nie potrafiłam tego powstrzymać. To jedyna osoba z którą normalnie rozmawiam od jakiś..... Hmmm... Kilku lat? Jeszcze nikt, nigdy sie mną nie przejął.
-Mam okropne życie. Nienawidze siebie, nienawidze rodziców a oni nienawidzą mnie, wystarczy?
Darłam sie jak pojebana, jakby była to wina bruneta, ale on wiedząc co przechodzę, przytulił mnie mocno do swojej piersi i wyciszał.
-Ciiiiiiii, mała nie płacz. Będzie dobrze zobaczysz.
-Nie! Nie będzie! Nigdy nie było dobrze!
Chłopak zaśmiał się, nachylił się i złożył na moich ustach pocałunek. Odwzajniłam go ale po chwili doszło do mnie że on to napewno robi z litości. Oderwałam się, zeskoczyłam z barierki i już chciałam iść lecz pasiasty był szybszy. Złapał mnie za nadgarstek, przez co syknełam. Brunet puścił moją rękę.
-Przepraszm....zapomniałem.... Zrobiłem coś nie tak?
Spytał poważnie a na jego twarzy pojawił się smutek.
-Rozumiem, chciałeś pokazać jaki to jesteś wielki Louis Tomlinson że pocieszasz dziewczyne która chce umrzeć dlatego mnie pocałowałeś? Pewnie jutro w tv beda mówić 'Louis Tomlinson poświęcił sie i pocałował okropnego paszcura by uratować jego życie! Jaki z niego bohater!' Jeśli tak, to życze powodzenia!!
Chłopak znowu się zaśmiał.
-Uważasz siebie za paszcura?
Przytaknełam.
Chłopak udał bulwers i chwycił moją twarz w dłonie.
-Jak taka ładna dziewczyna jak ty może uważać że jest brzydka?
Niedowierzał i nagle znowu mnie pocałował. Chwycił moją dłoń i kierowaliśmy się ku szkole. Nagle nachylił się nad moim uchem i szepnął:
-Od tej chwili będzie tylko lepiej. Uśmiechnął się i po raz kolejny mnie pocałował....... <3



4 komentarze:

  1. Rzygam tęczą
    Próbujesz być taka zajebista bo piszesz jakie to masz zjebane życie;-;
    Ja akurat mam problemy i się tne
    i jeszcze robisz błędy!!!!
    Słownik nie boli <3
    Kochaniutka...huj przez "ch"
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej kochaniutka :) To tylko imagin z tego co kojarzę to znaczy '' wyobrażać '' . Wiemy że są błędy ale to są jedne z pierwszych imaginów napisanych na tym blogu skarbie . Trochę szacunku nie boli <3

      Usuń
  2. Huj mozna pisach przez ch i h a co do imagina to zajebisty masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Imagin zajebisty, jak ktos nie chce niech nie czyta proste i logiczne

    OdpowiedzUsuń