poniedziałek, 31 marca 2014

One The Reason

Usiadłam na kanapie, wpatrując się w zegar zawieszony na ścianie naprzeciw. Tik, tak. Tik, tak. Za oknem szalał deszcz a krople uderzały o szybę , tworząc swoją własną muzykę .
Sfrustrowana podniosłam się z kanapy i chodziłam w tę i z powrotem, rozmyślając.
Źle zrobiłam.
Będę tego żałować.
Na cholerę ja się w to pakowałam?!
Z przyspieszonym biciem serca podeszłam do małego stolika. Drżącymi rękoma, chwyciłam w palce test. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego. Wytrzeszczyłam oczy, nie wierząc. Po moim policzku, popłynęły słone łzy, które były oznaką w jakiej sytuacji się znalazłam.
Jestem w ciąży.

Jestem. W. Ciąży.
O kurwa...
Załkałam cicho, rzucając testem na drugi koniec pokoju. Skuliłam się na łóżku nie mogąc uwierzyć, że naprawdę jestem w ciąży. Nie!

* kilka miesięcy później*

Usłyszałam otwierające się drzwi i po chwili kroki. Błyskawicznie wstałam, siadając prosto. Po kilku sekundach w progu pokoju, pojawił się wesoły Niall trzymając coś za plecami. Widząc moje łzy, spoważniał podchodząc bliżej. Zatopił mnie w swoich ramionach, głaszcząc po włosach i uspokajając, gdy znowu się rozpłakałam.
- Shh, skarbie. Co się dzieje? - spytał.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz po chwili je zamknęłam, nie mogąc niczego wykrztusić. Musze mu to powiedzieć, za długo to przed nim ukrywałam.
Spojrzałam mu głęboko w oczy i odnalazłam w sobie resztki siły, by mu powiedzieć.
- Niall.. Jestem w ciąży - wyszeptałam, znowu zalewając się łzami.
Blondyn uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach dostrzegłam euforie.
- Tyle to już wiem . - powiedział chichocząc .
Przybliżył się i chciał mnie pocałować, lecz się odsunęłam. Zmarszczył brwi skonsternowany.
- Tylko, że... - jąkałam się nie potrafiąc ułożyć zdania - to nie twoje dziecko Niall.
Znowu się rozpłakałam. Blondyn otworzył szeroko buzie po czym wstał i zdenerwowanym ruchem zmierzwił swoje włosy. Po chwili, uderzył w szafkę , która spadła na ziemie. Zdjęcia stojące na niej, roztrzaskały się raniąc dłonie Horana. Schowałam twarz w dłoniach w histerycznym płaczu i przerażeniu.
- Kim on jest?! - ryknął.
Nie odpowiedziałam.
- Odpowiadaj! - syknął, chwytając mnie za ramiona.
- Matt!
- Ten barman? - zakpił, obdarowując mnie spojrzeniem, jak jakąś dziwkę .
- Niall, proszę.. Wysłuchaj mnie... To był jednorazowy...
- Jesteś w jebanej ciąży z jakimś kutasem ! Zdradziłaś mnie!
- Wiem.
- Wynoś się stąd! - syknął.
Wstałam i poszłam do naszego pokoju. Z pod łóżka wyjęłam torbę i zaczęłam pakować na szybko wszystkie swoje rzeczy.
Zeszłam na dół i ujrzałam siedzącego na kanapie Nialla. Płakał.
Serce mi się złamało na ten widok. Jestem egoistką i szmatą. Zraniłam go. Tak cholernie mocno. Kocham go najbardziej na świecie a mimo to, skrzywdziłam go.
- Żegnaj - szepnęłam i wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi i nieobecnym wzrokiem rozejrzałam się wokół. Ludzie szli i się śmiali w swoim grupie, w czasie kiedy ja, stałam tu kiedy mój cały świat legł w gruzach. Szłam powoli wzdłuż chodnika, nie patrząc na nikogo. Słone łzy kapały na chodnik a po chwili znikały. Pociągnęłam nieelegancko nosem i stanęłam przed przejściem. Zauważyłam zielone światło, więc przyspieszyłam kroku, by zdążyć. Do uszu dobiegł mnie głośny pisk opon. Spojrzałam kątem oka w lewo, lecz w tym samym momencie moje oczy zamknęły się a moje ciało zostało wyrzucone z mocną siłą w powietrze. Spadłam na jezdnie z głośnym hukiem. Zapadłam w ciemność.
~*~
Już powoli brakło mi tchu, a nogi odmawiały posłuszeństwa, lecz jeszcze szybciej zacząłem biec. Wpadłem jak burza do szpitala, kierując się do recepcji.
- Gd- Gdzie... Przywieźli tu dzie- dziewczynę... z wypadku - ledwo mówiłem, wykończony szaleńczym biegiem.
- Pokój 123 - powiedziała kobieta, nie odrywając wzroku od komputera.
Czym prędzej ruszyłem w bieg, szukając odpowiedniej sali. Gdy w końcu ją znalazłem, w środku było pusto, było tylko idealnie zaścielone łóżko. To ma być jakiś żart do cholery?!
Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu, a ja odwróciłem się, napotykając smutny wzrok lekarza.
- Przykro mi - wyszeptał, ledwo słyszalnie.
Do moich oczu napłynęły łzy, których nawet nie próbowałem ukryć. Opadłem na podłogę , zakrywając twarz dłońmi. Ona nie żyje... TI nie żyje...
Po chwili przyszedł ten sam lekarz, trzymając malutkie dziecko w rękach. Spojrzałem na niego swoimi zakrwawionymi oczami , a ten uśmiechnął się lekko.
- Wcześniak, ale udało nam się ją uratować.
- Ją? - prawie się zakrztusiłem .
Lekarz przytaknął.
Spojrzałem na niego niepewnie a on dał mi dziecko do rąk. Gdy na nie spojrzałem, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Malutka spała i miała lekko rozchylone usteczka. Z lekkim uśmiechem, pogłaskałem ją po czole i ucałowałem. Siedziałem tak patrząc na nią. Przypomina swoją mamusie. Piękna i słodka.
***
Usiadłem wraz z małą Hope na tarasie. Niebo już było ciemne a gwiazdy świeciły jasno. Spojrzałem w górę .
- Witaj skarbie - powiedziałem - Gdy zobaczyłem pierwszy raz Hope zakochałem się w niej, tak samo jak w Tobie gdy pierwszy raz Cię zobaczyłem. To nie jest moja córka, ale kocham ją jak swoją... Byłem gotowy ci wybaczyć, bo jesteś dla mnie ważna a bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu... Teraz gdy po twojej śmierci pojawił się mój mały promyk słońca, czuje się lepiej... To ona podtrzymuje mnie przy życiu. Żyje uświadamiając sobie, że w jej żyłach płynie twoja krew. Ty nadal żyjesz, w niej. Widzę cię codziennie patrząc na nią. Jest dokładnie taka sama jak ty. Często się uśmiecha i tak samo często śpi - zachichotałem. - Mam nadzieję że patrzysz teraz na nas i mnie słyszysz.
Wziąłem małą rączkę Hope i pokiwałem nią w stronę nieba - Powiedz " Kocham cię mamusiu!" - uśmiechnąłem się.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo mi cię tu brakuje. Tak bardzo za Tobą tęsknie. Chciałbym żebyś tu była, żebyś patrzyła jak nasza mała księżniczka dorasta, kończy szkołę , jak będę odganiał od niej chłopaków - znowu się zaśmiałem - jak weźmie ślub z mężczyzną którego pokocha tak bardzo, jak ja kocham ciebie. Nigdy nie przestanę cię kochać. Do zobaczenia skarbie!
Wstałem z ławeczki i wszedłem do domu, kładąc małą Hope do łóżeczka. I właśnie w tym momencie poczułem na swoim policzku lekki podmuch wiatru. Jest tu. TI tu jest i nad nami czuwa. Wiem to.

*****
Imagin napisany na prośbę Alice Horan z dedykacją dla czytelniczek :)))

2 komentarze:

  1. Imagin jest naprawdę fantastyczny! <3 Jest bardzo uczuciowy pod koniec się poryczałam. Cudowna historia, szkoda tylko, że tak smutno się kończy. Niecierpliwie czekam na kolejnego imagina. Weny życzę! Xx

    OdpowiedzUsuń