niedziela, 16 marca 2014

Harder cz.2

-Jak to kurwa, upojnej nocy?!
Syknęłam nieźle wkurwiona, na co Louis tylko wzruszył ramionami z małym uśmieszkiem.
Podeszłam do niego i miałam ochotę, wierzcie mi lub nie, zedrzeć mu ten cholerny uśmieszek z twarzy!
Złapał mnie mocno za ramiona, gdy chciałam go uderzyć w klatke.
-Nawet jakbym kurwa ojebała całego Jack'a Daniells'a na jednym łyku, nigdy nie byłabym na Ciebie napalona, ty popierdolony patafianie!
Znowu się zamachnęłam, lecz brunet przycisnął mnie mocniej do siebie, przybliżając twarz.
- Wczoraj krzyczałaś moje imie a dzisiaj mnie wyzywasz? Nie ładnie, nie ładnie.
Zaczerwienilam sie.
-Puść mnie.
Chłopak uwolnił mnie ze swoich "objęć" a ja odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w strone wyjścia.
-Kiedyś musimy to powtórzyć!
Krzyknął, a we mnie coś pękło.
Wróciłam sie z powrotem i z sarkastycznym uśmieszkiem kopnęłam go prosto w krocze a Louis z głośnym sykiem upadł na ziemie, układajac sie w pozycji embrionalnej.
-Pierdol sie, Tomlinson.
Krzyknęłam i trzasnęłam z całej siły drzwiami.
Wróciłam do domu i od razu wskoczyłam pod prysznic. Chwyciłam gąbke i zaczęłam jak najmocniej ścierać z siebie dotyk łap Louisa. Ugh, jak ja kurwa mogłam wpakować mu się do łóżka?! Byłam taką idiotką, że dałam się nabrać na to, iż Louis naprawdę się zmienił. Jak widać, nikomu nie można ufać. Pieprzony gnój, przeleciał mnie, gdy byłam na wpół przytomna.
                          ***
Weszłam do szkoły i poczułam się...dziwnie. Widziałam jak ludzie szepczą sobie coś na ucho, gdy przechodziłam obok. Kurwa, co tu się dzieje?!
W drodze do sali od angielskiego spotkałam Alex, moją najlepszą przyjaciółkę. Przytuliłam się do niej a ona drętwo objeła mnie ramionami.
- Co się dzieje? - spytałam.
Brunetka wzruszyła niedbale ramionami.
- Mów - szepnęłam.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Tomlinson przeleciał Cię dla zakładu.
Wypowiedziała na jednym wdechu a mi szczena opadła.
- Że co kurwa?! - wrzasnęłam a ludzie zgromadzeni w pobliżu zmierzyli mnie podejrzliwie wzrokiem.
- To co usłyszałaś, Lo...
- Nie musisz kończyć - przerwałam jej i pomasowałam dwoma palcami swoje skronie dla uspokojenia.
- Liv, uspokój się...
-Jak mam się uspokoić skoro ten pieprzony dupek, przeleciał mnie jak byłam na wpół przytomna a na dodatek zrobił to dla zakładu?! - syknęłam.
- Doskonale Cię rozumiem, ale bądź ciszej, jesteś w szkole - wytknęła mi.
Wzięłam głęboki oddech po czym zaczęłam wchodzić po schodach.
- Gdzie idziesz? - krzyknęła Alex.
- Jak go znajdę to mu nogi z dupy powyrywam - szepnęłam sama do siebie.
Gdy byłam już na korytarzu, rozejrzałam się wokół szukając tego kretyna.
Przez niego więcej przeklinam, szlag.
Pan Louis stał jak zawsze otoczony kwiatuszkiem dziewczyn. Szczerze powiedziawszy, nie wyglądał za dobrze.  Zauważył mnie i z małym uśmiechem zaczął iść w moim kierunku. Uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- No witam witam - chciał mnie przytulić, lecz go popchnęłam przez co wylądował na ścianie. 1:0 dla Liv.
- Co to kurwa ma wszystko znaczyć?! - krzyknęłam a łzy wyleciały samoistnie z moich oczu.
Louis spoważniał widząc moje łzy.
- Chodź, porozmawiamy...
- My nie mamy o czym rozmawiać! Jesteś zwykłym kretynem Louis. A ja uwierzyłam, że chociaż trochę się zmieniłeś!
- Chodź - pociągnął mnie za ramię, chciałam mu się wyrwać, lecz nie dałam rady.
- Puść mnie!
Nie posłuchał mnie.
Przez niego czułam się jak jakaś dziwka, będąca wykorzystana dla zakładu o 100 dolarów.
Puścił swobodnie moje ramię, gdy byliśmy już przed szkołą.
- Nie sądziłam, że jesteś do tego zdolny.
- Przepraszam...
- Przepraszam?! - zaśmiałam się szyderczo - Przepraszam tu gówno da! Jesteś zwykłym dupkiem który wykorzystał mnie do jakiegoś pieprzonego zakładu!
- To nie tak jak myślisz! - podniósł na mnie głos.
- Oh, serio?
- Tak
- To mi to wytłumacz, prosze bardzo.
- Liv, ja naprawdę nie chciałem źle. I wierz mi lub nie, nie przespaliśmy się.
Teraz, to miałam kompletny mętlik w głowie.
- Jak to?
- Pamiętasz jak byłaś u mnie rano? - przytaknęłam a Louis kontynuował - Byłaś ubrana, prawda?
- Faktycznie - szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Nie mógłbym Ci tego zrobić Liv, za bardzo...
- Za bardzo co? - uniosłam brwi.
- Za bardzo Cię kocham.
Spojrzał mi w oczy, tymi swoimi pięknymi niebieskimi tęczówkami. Jego twarz jaśniała, jakby był aniołem. Pięknym aniołem.
Nie, Liv! Stop! On cię próbuje zmanipulować.
- Dlaczego mnie wykorzystałeś?
Brunet wciągnął głośno powietrze przez nos.
- Założyłem się z chłopakami, że cie zaliczę... - zrobił przerwe, zastanawiając się nad słowami - ale ja się w Tobie zakochałem! Na zabój! Nie mógłbym Ci tego zrobić! Nakłamałem Tobie i im wszystkim. Przepraszam Liv, wybaczysz mi?
Przegryzłam dolną wargę i spuściłam głowę. Kurwa, co ja mam robić?!
-Louis... Ugh, wybaczam Ci - na twarz bruneta wkradł się mały uśmiech - ale nie myśl sobie, że mi przeszło, nadal jestem na Ciebie wściekła.
Louis podszedł bliżej i chwytając mnie w talii, opuścił mnie w dół. Przez chwilę przyglądał się mojej twarzy, po czym przybliżył się i złączył nasze wargi. Zarzuciłam mu ręce na szyje i przyciągnęłam mocniej do swojego ciała. O mój Boże, jak on cudownie całuje!
Odsunęliśmy się od siebie z trudem łapiąc oddech.
- Postaram ci się to wynagrodzić.
- Niby jak? - wyszczerzyłam się.
- Miłością.

3 komentarze: