czwartek, 20 lutego 2014

Friends Forever And Always

Pustka którą czułam była nie do opisania. Jakby ktoś wyrwał mi spory kawał z serca, rzucił nim o podłogę i przydeptał butem.
Bolało jak cholera. Wolałabym już odciąć sobie palec niż czuć... to.
On odszedł.
Nie ma go.
Jakby nagle zniknął.
Nie ma po nim już nic, oprócz jego niezapomnianej muzyki.
Skuliłam się ciaśniej w kłębek i położyłam na podłodze. Spojrzenie utkwiłam w dolną część jednych z drzwi znajdujących się w jasnym korytarzu. Ludzie obok mnie przechodzili z wyrazem twarzy mówiącym "kolejna idiotka" i mieli mnie kompletnie w dupie.
Ale oni nie wiedzieli. Nie wiedzieli że w środku toczyłam bitwe. Bitwe by nie zrobić niczego głupiego.
Czerń zdecydowanie dominowała nad innymi kolorami. Wszyscy byli ubrani w ciemne rzeczy. Ja także do nich należałam. Widziałam jedyną jasną rzecz w tym pomieszczeniu. Na wysokim blacie leżała trumna, z moim przyjacielem w środku. Moim przyjacielem.
Trumna otwarta była do połowy i było widać jego idealny nos i brązowe włosy. Oczy miał przymknięte. Już nigdy nie zobacze na żywo ich pięknej barwy. Gdy chciałam określić kolor podobny do koloru jego oczu mówiłam "Nutellowy".
Na samo wspomnienie tych chwil zaśmiałam się i wetknęłam obłąkany kosmyk włosów za ucho.
Ksiądz który odprawiał msze nagle skinął w moją strone. Nie wytrzymam.
Wstałam ze swojego miejsca i próbując wyglądać na silną przemierzyłam ogarniającą mnie odległość do wyznaczonego miejsca. Nagle nogi się pode mną ugieły i omal nie upadłam gdyby koło mnie nie pojawił się blond chłopak który mnie przytrzymał.
Poklepałam go po ramieniu i już o własnych siłach stałam.
Podeszłam do trumny w której leżał mój kochany przyjaciel Liam.
Był blady. Jego brązowe loki rozrzucone były po białej, aksamitnej poduszce. Wargi były sine, a jeszcze kilka dni temu wygłupialiśmy się i wymalował je na czerwono. Po tamtej chwili pozostały tylko wspomnienia.
Podeszłam znacznie bliżej i poprawiłam lekko jego poduszke pod głową.
-Jak tam Liam? Kiedy nareszcie pójdziemy do Zoo? - szepnęłam na skraju płaczu. - Obiecałeś, że pokażesz mi tygrysy - Złapałam go za ręke. Była lodowata.
-A mieliśmy jeszcze pojechać do twojej ciotki Lucy za tydzień pamiętasz? - Spojrzałam na kobiete siedzącą w 2 rzędzie ławek zalaną łzami i wpatrującą się we mnie. - Przyjechała tu, bo nie zdążyliśmy do niej dojechać.
Wzięłam głeboki oddech i mocniej ścisnełam jego chłodną dłoń.
-Mieliśmy tyle planów, marzeń... Większość z nich zreazowaliśmy jak np. że wyjedziemy do Afryki by pomóc innym. Ale jednego ja nie zrobiłam... - Głos mi się załamał i nie wiedziałam czy dam radę dalej mówić - Nie powiedziałam Ci jak bardzo Cię kocham Liam. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, jedynym w swoim rodzaju który potrafił mnie rozśmieszyć  nawet wtedy kiedy miałam okres.
Po sali rozległ się cichy chichot, na co tylko się uśmiechnęłam.
-Od teraz moim jedynym marzeniem jest by znów ujrzeć twoje błyszczące, brązowe oczy i piękny uśmiech.
Łza skapnęła na twarz bruneta i spłyneła po jego policzku. Pogłaskałam go po twarzy.
-Kocham Cię Liam... I do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę wszystkich zebranych.
Z lekkim uśmiechem wyjełam z torebki pistolet i przyłożyłam go sobie do skroni. Po sali rozlał się krzyk strachu i dezorientacji.
Ktoś krzyczał " nie rób tego", ale miałam to gdzieś.
Mocniej przycisnełam broń i zamykając oczy wyszeptałam: "Przegrałam bitwe."
Pociągnęłam za spust i zapadłam w całkowitą ciemność. Ostatnim o czym pomyślałam to rozmowa moja z Liamem sprzed kilku miesięcy...
-Gdybym umarła co byś zrobił?
-Umarłbym.
-Nie, nie masz nic sobie robić jeśli coś mi się stanie rozumiesz?!
- Ale na tym świecie nie będzie już nikogo kogo bym kochał. A ty co byś zrobiła?
-Zabiłabym się.
-No właśnie.
-Więc razem umieramy?
-Najwidoczniej tak.

2 komentarze: