Spojrzałam w jego zielone jak trawa oczy . Trzymał w ręce czerwoną róże... Zapamiętał .
Zamknęłam przed nim drzwi . Nie umiem mu spojrzeć w oczy . Przecież zniszczył wszystko .
'' - To że teraz jestem w zespole niczego nie zmieni... - wyszeptał .
Wierzyłam mu... Przynajmniej chciałam wierzyć...
- Obiecaj że wszystko będzie jak dawniej .
- Obiecuje . Będziemy się widywać codziennie . Będziemy robić filmowe piątki... Nic się nie zmieni .
- Nie chcę cię stracić... Nie teraz kiedy wszystko się układa .
Kiedy odważyłam się mu powiedzieć co czuje . On zaczyna robić karierę... Czemu los mnie tak kara ? ''
Skłamał , a ja wierzyłam w jego słodkie kłamstwa . Przez pierwsze 5 miesięcy wszystko było w normie ale potem już tak często się nie widywaliśmy aż w końcu nasz kontakt się urwał .
Dzwoniłam codziennie... Zmienił numer . Chodziłam do jego domu... Nigdy go nie było . Wysyłałam mu listy... Na które nigdy nie odpisał .
Teraz kiedy pogodziłam się z tym że odszedł on wraca jakby nigdy nic .
Oparłam się plecami o mahoniowe drzwi . Zsuwając się plecami po ich powierzchni zaczęłam szlochać . Słyszałam jego głos jak prosi o to żebym go wpuściła... Chciał wszystko wytłumaczyć ale dla mnie jest już za późno na wyjaśnienia .
- T.I otwórz ! To nie moja wina !
Co ?! Otworzyłam drzwi i ze łzami w oczach spojrzałam na najlepsze i jednocześnie najgorsze co mnie w życiu spotkało .
- Nie twoja wina ?! - krzyknęłam jak najgłośniej umiałam .
- Daj sobie wszystko wytłumaczyć . - powiedział delikatnie .
- Teraz mnie słuchaj ! - zażądałam na co loczek się przymknął . - Zobacz do jakiego stanu mnie doprowadziłeś !
Odsłoniłam rękawy ukazując wszystkie jeszcze nie do końca zrośnięte blizny .
- Nie wiedziałem...
- No oczywiście że nie ! Przecież nasza wielka gwiazda musiała olać swoja jedyną '' przyjaciółkę '' bo jakoś sobie nie przypominam żebyś miał kogoś innego zanim stałeś się sławny ! Zadowolony ?! Zniszczyłeś mi życie ! Mam nadzieje że twoja sława była tego warta... - wychlipałam wchodząc z powrotem do domu . Nawet nie fatygowałam się zamknąć za sobą drzwi . Po prostu wbiegłam po schodach i zamknęłam się w swoim pokoju .
Usłyszałam kroki na schodach . Po dłuższej chwili rozległo się pukanie do moich drzwi .
- T.I to nie tak... Muszę ci to w końcu powiedzieć .
Wyjęłam żyletkę z nocnej szafki . Trzymając ją zaciśniętą w dłoni powoli otworzyłam drzwi .
- Teraz możesz sobie mówić co chcesz... To i tak niczego nie zmieni .
Na jego oczach podcięłam sobie żyły . Ostatnie co pamiętam to płacz loczka i dźwięk karetki .
Obudziłam się w białej sali . Jej kolor raził mnie w oczy powodując u mnie mruknięcie niezadowolenia . Wzrokiem objęłam całą sale . Przy łóżku na krześle siedział nie kto inny jak Harry... Kto go tu wpuścił ?! Spał trzymając mnie za rękę . Na moich nadgarstkach widniały bandaże . No super nawet nie dadzą mi spokojnie umrzeć ! Odchrząknęłam chcąc obudzić loczka .
- Wstawaj ! - powiedziałam zdecydowanie głośniej niż miałam to w planach .
- T.I obudziłaś się ! Jak się czujesz ? Mam wezwać lekarza ? Coś cie boli ?
Zachichotałam . Mimo tego jak bardzo go nienawidzę nie umiem zapomnieć mojego starego Hazzy . Zawsze uśmiechniętego z wielkimi marzeniami o sławie . Udało mu się... Na samo wspomnienie tych ostatnich dwóch lat kiedy go nie było , w których nie dawał znaku życia w moich oczach pojawiły się łzy . Zaczęłam cicho szlochać . Brunet objął mnie jak dawniej . Powtarzając że wszystko będzie dobrze ale nie będzie...
- Nie rób tego... Po co się pojawiłeś ?
- Chciałem cię zobaczyć . Pobyć z tobą...
- Żeby znowu mnie zostawić ? - zapytałam smutnym głosem - Nie potrzebuje twojej litości Harry...
- Naprawdę myślisz że cię zostawiłem ? - przytaknęłam głową - Wysyłałem ci raz w tygodniu listy , dzwoniłem codziennie ale nie odbierałaś może dlatego że zmieniłem numer . Kiedy przyjeżdżałem do domu pierwsze co robiłem to biegłem do ciebie ale nigdy cię nie zastałem , a kiedy już cię spotkałem zobaczyłem cię inną . Już nie byłaś tą samą uśmiechniętą T.I . Nagle wszystko co w tobie kochałem zniknęło... Przestraszyłem się że cie stracę .
Zatkało mnie . Jak to pisał nigdy nic nie dostałam . Coś wpadło mi do głowy...
- Kto ci otwierał drzwi ?
- Twój ojciec . Mówił że wyrządziłem ci dosyć krzywdy że już nie chcesz mnie znać . - słyszałam ból w każdym jego słowie .
Jak to możliwe że się nie zorientowałam ? Przez cały czas jedynym moim problemem był mój ojciec który kłamał mi w żywe oczy mówiąc że Hazz o mnie już dawno zapomniał że teraz ma nowe życie . Życie gwiazdy...
- Nic mi nigdy nie powiedział...
- Kocham cię T.I . Rozumiesz ? Nigdy bym cię nie skrzywdził... - wyszeptał całując mnie w czubek głowy .
Tak bardzo chciałam mu wierzyć . Wtuliłam się w jego tors . Napełniając sobie płuca zapachem jego perfum .
- Ja ciebie też Harry... Ja ciebie też...
'' Można próbować załatać swoją dziurę w sercu nienawiścią do innych ale w ostateczności i tak okazuje się że najlepszym lekarstwem na ból jest miłość ''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz