wtorek, 19 listopada 2013

Beautiful Life.


Wbiegłam do szkoły, przewracając sie o własne nogi. Wpakowałam kurtkę do szafki po czym pobiegłam do klasy anglistycznej. Z hukiem weszłam do środka, wkurzając nauczycielkę. W ciszy przyglądała mi się, czekając aż wymówię tą głupią formułke jak ktoś się spóźni.
-I'm sorry, I'm late.-burknęłam niezrozumiale a nauczycielka wróciła do prowadzenia lekcji.
Angielski minął mi spokojnie z chwilami zaśnięcia, przez siedzenie do nocy i czekanie na nowy teledysk One Direction. Dlaczego moje życie nie może być jak w ich piosenkach?
Usiadłam pod salą, wkładając do uszu "Happily". Nuciłam ją cicho gdy dobiegło mnie głośne burknięcie radiowęzła. Serio, powinni wymienić to stare, brzęczące gówno.
-Uczniowie, na następnej przerwie obowiązkowy apel na sali gimnastycznej!
Westchnęłam cicho, kończąc słuchać muzyki gdy zadzwonił dzwonek, oznaczający nadejście matematyki...
Po lekcji udałam się na sale gdzie wszyscy już stali rozmawiając między sobą.
Nagle dyrektor gwiznął a tłum się uciszył.
-Do naszej szkoły, zapisali się 5 nowych uczniów, znanych uczniów. Wybierzemy 5 osób które jedną z nich wezmą pod swoje skrzydła i pokaże szkołe.
Oh serio, to takie ważne?-fuknęłam w myślach.
Na sale wyszło... Cooo... Nie... ONE DIRECTION?!
Stali uśmiechając się słabo.
-A więc, Amber Adamson zaopiekuje się... -Chwile pomyślał.-Harrym Stylesem.
Wymieniał tak pozostałych 3 chłopaków.
-A TI.TN. pokaże szkołe Louisowi Tomlinsonowi.
Szczęka mi opadła gdy ktoś popchnął mnie w ich stronę.
Wszyscy się rozeszli do klas. Louis podszedł do mnie, uśmiechając się lekko.
-Hej, jestem Louis.-wyciągnął ku mnie ręke, a ja trzesącą się dłonią uścisnełam ją.
-TI.-szepnęłam niezrozumialnie.
-Więc, pokażesz mi co i jak?-uśmiechnął się pięknie.
-Ja...Jasne..
Oprowadziłam go po szkole, pokazałam biblioteke której pewnie nigdy nie odwiedzi jak sam stwierdził.
Rozmawiało mi się z nim niesamowicie.
*Miesiąc później*
-LOU! Szybciej!
Krzyknęłam biegnąc po schodach.
-Jestem tuż za tobą i widzę twój jędrny tyłek!
Na te słowa, nogi mi się poplątały i spadłam ze schodów. Czułam rozrywający ból w kostce. Syknęłam z bólu, klnąc głośno.
-Coś cię boli TI?!
Podbiegł Lou, podnosząc mnie swoimi silnym rękoma.
-Kostka... Kurwa mać... Czemu tu windy do cholery nie zrobią?!
Louis zaśmiał się poprawiając mi trochę humor. Szedł ze mną do pielęgniarki, patrząc mi głęboko w oczy. Pod wpływem impulsu, zatopiłam się w jego wargach. Brunet lekko zszokowany oddał pocałunek, przyciskając mnie bliżej siebie. Z trudem łapaliśmy oddechy, więc niechętnie się od siebie odsuneliśmy.
-Miałem ochotę na to, od kiedy cię zobaczyłem.-szepnął. Ból w kostce jakby zniknął, przez uczucie szczęścia w całym ciele.
-Przypadek?-spytałam.
Louis potrząsnął śmiesznie głową.
-Nie wydaje mi się.
Zachichotałam a Louis znowu mnie pocałował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz