niedziela, 6 kwietnia 2014

Live Love Laugh ~ Harry cz.1

-Wiesz... Ostatnio zastanawiałam się jakby to było gdybym zgłodniała podczas swojego ślubu - westchnęłam.
Harry spojrzał się na mnie z ukosa a ciemne loki opadły mu na czoło. Po chwili roześmiał się a jego śmiech rozległ się po całym domu. Zwijał się na ziemi  a jego twarz przybrała kolor buraka.
-Boże... Jesteś nienormalna... - krzyczał między śmiechami.
Widząc moją poważną minę, uspokoił się. - Ej, ty tak na poważnie?!
Zbliżyłam się do niego. - Bardzo poważnie.
-Wiesz, ja bym na Twoim miejscu najadł się szybciej.
-Serio? - Zdziwiłam się -A gdybym  zwy...
-Błagam nie kończ - zachichotał, uśmiechając się szeroko. Na chwile zapanowała między nami cisza, którą przerwał Harry, odchrząkając głośno.
- Robimy jakiś challenge?
Zaciekawiona, uniosłam się na łokciach.
- Na przykład jaki? - uniosłam jedną brew, uśmiechając się. Brunet podrapał się w zamyśleniu po brodzie po czym krzyknął " Eureka!" wstając z kanapy. Zachichotałam.
- A może tak... Pójdziemy do centrum handlowego ii... i na tym moja wizja tworcza sie konczy - wydął usta w niezadowoleniu.
- Na miejscu coś wymyślimy - poklepałam chłopaka po ramieniu i skierowałam sie w strone wyjścia. Harry podążył za mną, zakładając kaptur na głowe, ktory po chwili zostal przeze mnie zdjety z jego głowy. Nienawidze jak Hazz zakrywa swoje piekne loki. W moich oczach to wygląda jak grzech. Gdybym takie miała, wszedzie chodziłabym i zarzucałabym nimi w rożne strony świata chwaląc sie nimi. Ale nie Harry - on chowa je pod kapturami i czapkami. Idiota.
Gdy doszliśmy do... O moj Boże, jak to jednoznacznie zabrzmiało! Zaczynam od początku...
Gdy znalezlismy sie już w galeri, zaczeliśmy łazić po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś zajecia. Nagle Harry szturchnął mnie w ramie. Spojrzałam na niego skonsternowana a on wskazał mi wzrokiem dziewczyne stojącą przy wystawie sklepu naprzeciwko nas.
- A może tak... Podchodzimy do ludzi, łapiemy ich za nadgarstki i mowimy "Woah, ale bicki, dużo ćwiczysz?"
Roześmiałam sie głośno a ludzie stojący blisko nas zlustrowali mnie podejrzliwie wzrokiem. Halo! Stoje tu z Harrym Pieprzonym Stylesem ktory rozśmiesza mnie wtedy, kiedy nie powinien.
- To co? Przyjmujesz zakład? - wyszczerzył sie.
- A co jeśli wygram?
- Kupie ci Chicken Boxa w McDonaldzie.
O moj Boże, moje kochane pudełko pełne kurczaczkow i do tego sos musztardowy. Na samą myśl o nich, ślinka mi pociekła.
- A jeśli przegram?
- Bedziesz musiała mnie pocałować - uśmiechnął sie szeroko a ja zaśmiałam sie kpiąco. Jeśli chodzi o jedzenie to nigdy nie przegrywam. Nigdy.
Podałam chłopakowi dłoń z triumfującym uśmieszkiem.
- Umowa stoi.

3 komentarze:

  1. Hahaha świetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałyście nominowane do Libster Awards! Więcej informacji na http://i-dont-forget-about-you.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń