niedziela, 28 kwietnia 2013

Play to win cz2


Wstałaś i poszłaś się ubrać razem z ITP i twoją mamą zjadłyście śniadanie. Później wszystkie poszłyście na zakupy. Tak około 12 kiedy byłyście w sklepie z ciuchami zadzwonił do ITP Philip. Szczerzyła się jak głupia kiedy z nim rozmawiała. A gdy skończyła to skakała i piszczała ze szczęścia. O.o  
ITP: Idziesz dzisiaj na trening.?
T: Nie. 
ITP: Czemu.?
T: Jakoś nie mam ochoty.
ITP: No weź... Ploseee...- zrobiła te słodkie oczy szczeniaka. Kiedyś to na ciebie działało ale już się uodporniłaś. 
T: Nie. 
ITP: Bo powiem chłopakom że spałaś z Lou..
T: I tak już wiedzą.
ITP: Jak to.?!
T: Lou nie umie trzymać języka za zębami.- przeglądałaś jakąś sukienkę.
ITP: A to świnia. - zaśmiała się - Jak coś to jakaś część drużyny idzie pół godziny szybciej. 
T: Aha. - zaśmiałaś się. 
ITP: Proszę chodź ze mną. 
T: Nie. Przyjdę dopiero jak będą grać mecz. 
ITP: Ok. 
ITP poszła się przebrać do domu a później idzie oglądać jak biegają.Ty w domu zjadłaś spokojnie obiad. Kiedy siedziałaś z mamą w salonie i oglądałyście jakąś durną komedie ktoś zapukał. 
T: Mamooo.. Jak to będzie Louis ten co wczoraj po mnie przyszedł to powiedz że mnie nie ma.- powiedziałaś szeptem
M: Dobrze skarbie. 
Usłyszałaś głos Lou.. " Dzień Dobry. Czy jest TI .?" Siedziałaś cicho. Patrzałaś w telewizor gdy nagle poczułaś czyjeś ręce na swoich ramionach. 
T: I co mamo poszedł.?
L: Nie wciąż tu jestem. - otworzyłaś szeroko oczy spojrzałaś w górę. Nad tobą stał Louis 
T: O FUCK....!!!! - spadłaś z kanapy. 
L: Nic ci się nie spało.? - zaśmiał się. 
T: Nie. Co ty tu robisz.?
L: Chce żebyś poszła na trening. 
T: Będę ale później. 
L: Ale ja chce teraz - zachowywał się jak małe rozpieszczone dziecko. 
T: Nie ma mowy. A tak dla twojej wiadomości nie odwołam biegów. 
L: Wcale tego od ciebie nie chciałem - unikał twojego wzroku 
T: Tak Jasne. Nigdzie nie idę. 
L: Idziesz. - podniósł cię z kanapy. Szarpałaś się. 
T: Lou puść mnie. 
L: Ani mi się śni.- akurat udało ci się wyszarpać z objęć chłopaka. Zaczęłaś uciekać a Lou cię gonić. Wbiegłaś po schodach do góry. Chciałaś otworzyć drzwi swojego pokoju ale się nie chciały otworzyć. Chciałaś pobiec do sypialni swojej mamy ale Lou zdążył przycisnąć cie do ściany. Oddychałaś szybciej twoja klatka piersiowa unosiła się i opadała jak oszalała. Louis wpił się w twoje usta. Nagle się oderwał a ty nie otwierałaś oczu. Straciłaś twardy grunt pod nogami. Louis przerzucił cię przez ramie. 
T: Lou pość mnie... Już... Proszę.. - zszedł już na dół, minął twoją matkę zaszokowaną tym co własnie widziała. Schylił się po twoje buty. - Mamo pomóż... - wyciągnęłaś w jej kierunku rękę. Ta tylko się zaśmiała i potrząsnęła głową na znak "Nie 
L: Do widzenia Pani. 
M: Na razie. Bawcie się dobrze. 
L: Na pewno będziemy. 
T: Lou puść mnie.... - waliłaś pięściami w jego plecy. Ale jakoś go to nie ruszało a raczej przeciwnie sprawiało przyjemność bo co chwile się śmiał. - Lou widać mi tyłek. - miałaś krótką sukienkę.I czułaś jak własnie odkryła ci co nieco. On tylko położył rękę na twojej dupie i szedł dalej. - Lou kurwa puść mnie. - myślałaś że wreście przemówiłaś mu do rozsądku ale okazało się że Louis postawił cię tylko po to byś wsiadła do samochodu. Nie chciałaś. Stałaś i patrzałaś na słoneczną okolice opierając się plecami o samochód. Lou musiał się wkurzyć bo szarpnął cie za przed ramie i wepchnął do auta. Zapiął ci pasy po czym zamknął drzwi. Pomyślałaś ze to świetny czas na ucieczkę. Ale zapomniałaś że to ten przeklęty pas. Znowu się zaciął. 
Dojechaliście do orlika. Słowem się nie odezwałaś do Louisa podczas podróży.Wysiadł z auta i podszedł do twoich drzwi otworzył, pochylił się nad tobą i odpiął pas. Znowu oczekiwał że posłusznie wysiądziesz ale się mulił. Siedziałaś naburmuszona z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Lou chwycił cię za nogi i postawił na asfalcie nadal nie miałaś założonych butów. Sięgnął po nie i ci je założył. Czułaś się jak jakaś lalka. Wyciągnął cię z auta. Znowu żeby uniemożliwić ci jakąkolwiek ucieczkę przerzucił przez ramię. Bezwładnie opadłaś na jego plecy. Nawet nie chciało ci się już szarpać to nie miało sensu. Oparłaś ręką o plecy Louisa a dłonią podpierałaś sobie podbródek. 
ITP: TI co tu robisz.?
T: Nie widać wiszę. - odparłaś 
P: No no.. Widzę że doszło do drastycznych środków. 
T: I tak niczego nie odwołam. 
P: No weź.. Trener przyjdzie za 5 min. - Lou postawił cię wreszcie na ziemi. 
T: Nie. Podziękujcie Lou. Mógł trzymać język za zębami. 
Wszyscy: Dzięki Tommo..!!
ITP: O co tu chodzi.?! 
P: Bo TI się wkurzyła że Lou powiedział że przeleciał... 
T: Nikt nikogo nie przeleciał on to nie samolot a ja to żadną czarna dziura.- przerwałaś oburzona
P: Spokojnie. Dobra wiesz o co chodzi... No i Ti się wkurzyła i wymyśliła coś w stylu jak przegrasz biegniesz jutro 20 kółek później czepiała się wszystkiego tak że przegraliśmy i teraz mamy biec. 
ITP: Jak mogłaś coś takiego wymyślić. 
T: Jeden za wszystkich wszyscy za jednego. 
TR: Święta racja. - wszyscy się odwróciliśmy. Odchrząknęłaś trochę skrępowana. 
T: Od ilu pan tu stoi.? 
TR: Od początku. - spuściłaś głowę
T: Ja pierdole. - zakryłaś swoją twarz dłońmi i poszłaś usiąść na ławkę. Szybko sobie wszystko przemyślałaś skoro i tak wszyscy wiedzą to po co ich karać. - Trenerze.?!
TR: Tak.?- podszedł do ciebie.
T: Czy muszą biegać.
TR: Nie. To zależy tylko od ciebie. 
T: Niech pan powie żeby nie biegali. 
TR: Dobrze. NIE BIEGACIE... !!! 
T; Idę do domu. 
TR: Nie będziesz sędziować.?
T: Nie mam dzisiaj nastroju na jakieś durne zabawy w piłkę nożną. - ledwo cię było słychać gdyż chłopacy wrzeszczeli jak opętani. Cieszyli się jak dzieci że nie muszą biegać.Wstałaś podeszłaś do ITP. Pocałowałaś na pożegnanie. Nie wiesz gdzie zmierzałaś szłaś przed siebie. Nagle poczułaś jak ktoś cię przytula od tyłu. 
T: Co chcesz.? 
L: Dziękuje kochanie.:* - pocałował cię.- Idziesz dzisiaj ze mną na imprezę do Philipa.? 
T: ITP też jest zaproszona.?
L: Ona była jako pierwsza. 
T: To idę.
L: Przyjadę po ciebie. Bądź gotowa tak ok.19
T: Spoko.
Poszłaś do domu zaczęłaś wariować. Wywaliłaś z szafy wszystkie swoje ciuchy i szukałaś czegoś co mogłabyś założyć. Po godzinnym krzątaniu się po pokoju smutna usiadłaś na łóżku. Do twojego pokoju przyszła mama
M: Boże co tu się stało.
T: Szukałam czegoś co mogłabym ubrać na dzisiejszą imprezę. - spuściłaś głowę.
M: Kochanie przecież kupiłaś dzisiaj nowe sukienki. 
T: A no tak zapomniałam. Dzięki mamo całkiem o nich zapomniałam. 
M: Nie ma za co. - pocałowałaś ją w policzek i pobiegłaś do salonu po torby z nowymi ubraniami. Poszłaś się wykąpać. Gdy wróciłaś do pokoju w ręczniku wszystkie twoje ciuchy były poukładane w szafie. Uśmiechnęłaś się.
T: Kocham moją mamę. - powiedziałaś sama do siebie. Przebrałaś się w nową czarną sukienkę do tego baleriny. Mama pomogła ci się uporać z niesfornymi włosami. Lekko się wymalowałaś i wylałaś na siebie chyba litr swojego ulubionego perfumu. Poprawiałaś szczegóły gdy twoja mama cię zawołała. 
T: Tak mamo co chciałaś.?
M: Louis po ciebie przyszedł. Jest w salonie. 
T: Dzięki. 
Weszłaś do salonu. Lou stał do ciebie tyłem Stałaś i słuchałaś jak śpiewał cicho You're beautiful. Śpiewał przepięknie jak anioł. Gdy skończył śpiewać obrócił się zniecierpliwiony. 
L: Długo tu stoisz.?
T: Odkąd zacząłeś śpiewać. 
L: Wyglądasz przepięknie. Chyba będę musiał cię na imprezie pilnować żeby mi cię nikt nie ukradł. 
T: Nie bój się tak na pewno nie będzie. 
Pojechaliście do Philipa. ITP już tam była od godziny.
TI: Co tu robiliście.?
ITP: Dekorowaliśmy salon.
TI: Ta jasne ja już wiem jak wyście go dekorowali.
ITP: Oj weź przestań. - zarumieniła się
TI: Ha wiedziałam. Było od razu powiedzieć że sprawdzałaś miękkość jego łóżka.
ITP: Możesz przestać. ?
TI: Nie.. Lubie kiedy strzelasz buraka. 
L: O czym tak gadacie.?
TI: O miękkości łóżka Philipa. 
L: Hehehe... Aha. - poszedł do kuchni.
TI: I jak było.?
ITP: Cudownie. 
TI: Chyba się nie śpieszyliście? 
ITP: Ani trochę. - zaczęłyście się śmiać. 
Na bibę przyszły tłumy. Właśnie przepychałaś się by jakoś dojść do kuchni. Z jakieś 15 minut temu zgubiłaś Louisa. Nareszcie jesteś w kuchni. Zrobiłaś sobie drinka. Poczułaś czyjeś dłonie na swoich biodrach. 
L: Mogę prosić o jeden taniec. 
T: Spoko tylko dokończę - pokazałaś już prawie pusty kubek po piciu. 
L: Tylko nie pij za dużo. - wzięłaś łyka i poszłaś tańczyć z Lou. Zaczęła lecieć wolna piosenka. Wtuliłaś się w Louisa. On cały czas szeptał ci do ucha co mówił mu Philip o ich tak zwanym " dekorowaniu salonu". Spojrzałaś Lou głęboko w oczy a się tylko uśmiechnął pocałował cię namiętnie. Rozejrzałaś się wokoło.
T: Patrz.! - wskazałaś palcem drugi koniec salonu. Tam w rogu Philip i ITP całowali się. 
L: Ładnie razem wyglądają. 
T: Tak to prawda. -uśmiechnęłaś się. 
ITP tworzy z Philipem piękną aczkolwiek dziwną parę. Ty i Lou też jesteście razem. Jesteś członkiem ich drużyny piłkarskiej. Trener bardzo cię polubił. Jay wreszcie pogodził się z faktem że dziewczyna jest od niego lepsza w nogę. Ostatnio wygraliście puchar dla swojej szkoły. Lou niósł się na barana kiedy wchodziliście do szkoły. Trzymałaś wtedy puchar w ręku. Zdobyłaś 4 bramki a Lou 2. Lou pod twoją namową poszedł do X Factora. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz