piątek, 26 kwietnia 2013

When I'm Gone cz2


Po tygodniu wyszłam ze szpitala. Myślałam ze chłopacy żartują z tym ze mam u nich zamieszkać. Ale chyba zacznę wierzyć w każde ich słowo. Za 2 miesiące ma mi się urodzić moja śliczna i kochana dziewczynka. Chłopacy szaleją. Nawet zaczęli robić pokoik. Musieli wyjechać na 2 tyg. do Ameryki. Mówili ze po powrocie dokończą pokój. Zayn chciał zabrać mnie ze sobą. Ale Louis odwiódł go od tego pomysłu. Przypomniał mu ze mam się oszczędzać. Czasami przy nich czułam się jak mała bezbronna i niezaradna dziewczynka która nic nie mogła sama robić. Mam dość duży brzuch. I trudności z chodzeniem. Jeżeli chodzi o 1D to cała piątka tam jedzie Harry też. Nie mieszka z nami. Czasami przychodzi ale wtedy Louis mnie gdzieś zabiera. Mówi że wystarczy mu ze musi go znosić na wywiadach koncertach i próbach. Także i tym razem nie podoba mu się perspektywa ze ma z nim spędzić 2 tygodnie. Zayn obiecywał ze będzie codziennie dzwonić, sms-ować i mailować. 
Tak minął mi pierwszy tydzień bez nich. Było mi strasznie cicho i pusto. Własnie skończyłam rozmawiać z Zaynem i Louisem przez Skypa. Niestety musieli kończyć. Cały czas za chłopakami przechodził Harry. Zaczęło mnie to denerwować. Nakazałam żeby usiedli gdzieś gdzie nie będę go widziała albo żeby kazali mu przestać tak łazić. Poszli do kibla. Rozmawialiśmy o tym co u nich, co robią beze mnie, jak się czują. Oni opowiadali co wyprawiają. Pod koniec opowiadań dodałam komentarz " Moi kochani głupole" i przesłałam im buziaczka. Na co oby dwoje opowiedzieli.. " Ooooo.." Poszłam do parku a później na zakupy. Zrobiłam sobie obiad. Pod wieczór przyszła do mnie [I.T.P.]. Zaczął nagle boleć mnie brzuch. Twoja przyjaciółka chyba zorientowała się co jest grane. Natychmiast zadzwoniła po karetkę. Błagałam ją w ciężkich bólach żeby pod zadnym pozorem nie dzwoniła do chłopaków. Że później jej to wszystko wyjaśnię ale żeby nie dzwoniła. 
Tak jak powiedział mi Lou urodziłam śliczną córeczkę. Nadałam jej imię Marry. W piątkę któregoś wieczoru siedzieliśmy w jadalni i rozmyślaliśmy jak nadamy jej na imię. Liam chciał żeby to był jakieś poważniejsze imię. Za to Lou szalał na całego. Zayn wymyślał imiona z połączeń damskich i męskich imion. Za to Niall się oburzył i powiedział ze ich córeczka nie będzie obojniakiem i zaczął wymieniać typowo irlandzkie imiona. Może to śmiesznie brzmi ale zawsze tak mówili ze to ich córeczka. Po tygodniu mogłam wyjść z szpitala. Tego samego dnia chłopacy wracali. Pojechałam na lotnisko z małą. Czekałam aż wyjdą z tłumu napalonych nastoletnich fanek. Mogłam tam pojechać dostałam od Zayna sms-a ze Harry zostaje w Ameryce. Zobaczyłam ich szli w moim kierunku. Trzymałam Marry na rekach. Wszyscy podbiegli do ciebie równocześnie.
- To nasza.? 
- No a czyja.?! - spytałaś Zayna 
- O Boże juz urodziłaś.??!! Czemu nie zadzwoniłaś...??!! Chciałem przy tym być.. !!! - oburzył się mulat. 
- Nie było na co patrzeć. Poza tym chciałam wam zrobić niespodziankę. - Liam zabrał od ciebie małą i się jej przedstawił. Chłopacy wokół niej skakali. Zrobiło ci się trochę smutno. Bo kompletnie o tobie zapomnieli. Podeszła do ciebie jakaś dziennikarka. Zadała parę pytań. 
- Jak się nazywa.?
- Marry. - a za sobą usłyszałam uradowanego Zayna mówiącego do małej. 
- Cześć Marry jestem Zayn. - odwróciłam się i ujrzałam najśliczniejszy widok na całym świecie. Mulat trzymał moja córeczkę i głaskał ją po policzku. Łza po płynęła po moim policzku. Zayn wyglądał tak uroczo. Do niego czułaś coś więcej niż do całej reszty. (z wyjątkiem Harrego). Ten widok powalał na kolana. Podeszłam do niego i przytuliłam. 
- Jest najśliczniejszym stworzeniem pod słoncem. - powiedział Zayn
- Wiem. 
- Ale jest jeden wyjątek. Jej mama. - spojrzałam zdziwiona na Zayna. Te słowa znaczyły dla mnie bardzo duzo bo czułam cos do niego. Ale mysłam ze on tego do mnie nie czuje. - [T.I.] kocham cie... 
- Ja ciebie też. - usmiechnęłam sie najszerzej jak tylko potrafiłam. Byłam w siodmym niebie. 
- Ale nie jak przyjaciolke tylko kogoś wiecej.. 
- Zayn ja wiem.. - nie pozwoliłam mu dokonczyć. 
- Kocham cie. - poczym namietnie zatopił w moich wargach swoje. Za sobą usłyszałam jakieś gwizdy i brawa. 
- Cicho tam - powiedział Malik potem znowu wpił sie w moje usta. 
- Nie chciałbym wam przeszkadzać ale czy moge moja Marry.? - spytał Louis. Nie chetnie oderwałam sie od ukochanego i skarciłam go wzrokiem. - Dobra dobra juz ide. - wziął małą. 
- Narescie sami. - szepnął ci Zayn do ucha. 
- Nie zupełnie. - wskazałaś na tłumy zaszokowanych fanet fotoreporterow i swoich przyjacioł. 
- Oj tam oj tam. Oni sie teraz nie liczą. Liczysz sie ty. 
- I Marry.
- I Marry. - powtórzył. 
Jesteśmy już od roku parą. Nadal unikam Harrego jak ognia. Na moje szczęście Marry nie jest do niego aż tak podobna. Louis nadal go nie toleruje ale już mniej. Często się śmieje bo chłopacy wymyślają jaka cześć ciała Marry ma taką samą jak oni. Często wychodzi na to że tylko płeć ma po mnie. Liam jednak mówi że to bardzo dziwne ale jest w dużej mierze bardziej podobna do Zayna niż do Harrego. Chłopacy zaczynają snuć historyjki z moim udziałem i oczywiście Malika. Co jeśli chodzi o Marry. To zaczyna chodzić i rozrabiać. Całkiem niedawno zepsuła Niallowi gitarę. Chłopak bardzo się wkurzył. Najśmieszniejsze sytuacje były wtedy gdy Louis chciał ją nakarmić a ona wypluła jedzeniem które wciskał jej do buzi. Twierdził ze podaje jej zbilansowaną w witaminy dietę. Razem z Zaynem wiedzieliśmy ze tak by było dla niej zdrowiej ale kiedy już nie mogliśmy znieść jej płaczu i krzyku po prostu sypaliśmy jej do miseczki płatki śniadaniowe Nialla. Wszyscy tworzycie jedną wielka szczęśliwą rodzinkę... Za parę dni mam wziąć ślub ciesze się jak diabli... 

  

                                                                                                  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz