niedziela, 28 grudnia 2014

Fallen Angel cz.5




Nawet jeśli jesteś aniołem i tak zawsze znajdzie się ktoś komu będzie przeszkadzał szelest twoich skrzydeł.

Odkąd zobaczyłam wizję z czarnymi skrzydłami codziennie rano rozkładam skrzydła, by spojrzeć czy nadal są białe. Jak to możliwe, że przybrały smolisty kolor. Może to wina sadzy ale przecież nie pokryła by ich w ciągu paru sekund. Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka.
Zbiegłam na dół by otworzyć... nim zdążyłam zobaczyć dokładnie kto to do mojego domu jak proca wskoczył Zayn, a zaraz za nim Jessy.
- Czemu od razu mi nie powiedziałeś?! Cześć T.I - przywitała się dalej goniąc Zayn'a.
- O co poszło? - spytałam opierając się o ścianę.
- Dlaczego nie powiedzieliście mi, że jesteście razem już od ponad miesiąca?
- Chcieliśmy ci powiedzieć osobiście, a z resztą nie było pewne czy będziemy razem dłużej nić tydzień.
- Czemu? - zapytał Zayn, a ja słodko sie do niego uśmiechnęłam.
- Jesteś dupkiem skarbie - powiedziałam puszczając mu oczko.
Jessy zaśmiała się głośno zapominając, o tym, że jest zła na swojego brata. Zaprosiłam ich do środka dzięki czemu już po chwili siedzieliśmy w salonie popijając gorącą herbatę.
- Już niedługo czas na nowo zacząć szkołę. To już nasz ostatni rok razem.
- Nie przejmujmy się tym. Zawsze możemy iść razem na studia, to nie musi być koniec naszej znajomości - uspokoiłam swoją przyjaciółkę, która jak zwykle od razu wyobrażała sobie najczarniejszy scenariusz. 
- Ty już na pewno się nigdy ode mnie nie uwolnisz - powiedział Zayn obejmując mnie ramieniem.
- Mam taką nadzieję - wyszeptałam przypominając sobie ostatnią wizję i widok mojego chłopaka, który zostaje pochłonięty przez ogień.

*dwa miesiące póżniej*

Obudził mnie dźwięk dzwonów... przecież nie mieszkam blisko kościoła więc co jest do jasnej cholery grane? Otworzyłam oczy zauważając, że nie znajduję się już w moim pokoju. Byłam w takiej jakby to opisać... anielskiej poczekalni. Sprowadzają tu anioły, które coś przeskrobały albo mają podjąć się kary za niespełnienie swojego zadania. Obok mnie nie było nikogo, nagle zobaczyłam czarną postać wynurzającą się za drzwi. 
- T.I proszę za mną.
Nie chcąc jeszcze bardziej pogarszać mojej sytuacji udałam się za upadłym aniołem, który odbywał tu karę. Przede mną pojawiła się czwórka najwyższych. Patrzyli na mnie z pogardą.
- Witaj młody aniele. 
- Dzień dobry... - wymamrotałam nadal nie wiedząc o co chodzi.
- Obserwowaliśmy cię od dłuższego czasu i nie możemy dłużej pozwalać na to małe niebo, które stworzyłaś sobie na ziemi. Czy pamiętasz naszą główną zasadę?
- Anioł jest oddany tylko światu, bo to świat go potrzebuje.
- Właśnie, a ty nasz młody aniele ostatniego czasu nie należysz już do świata. Tylko do tego ziemskiego chłopaka, który nie ma za grosz szacunku do wyższych spraw.
- Okazuje to trochę inaczej ale na prawdę jest dobrym człowiekiem.
- Czy ty go bronisz?
- Ja....
- Związki aniołów z ludźmi są zakazane i myślę, że nie muszę ci przypominać jaka grozi za nie kara.
- Wygnanie.
- To już nie będzie zwykłe wygnanie w twoim przypadku. Ty go kochasz, widzimy to. Kara będzie bardziej surowa. Twoje skrzydła pokryje czarna sadza, będzie pokazywała sposób w jaki upadłaś. Będzie przypominać ci o utracie zbawienia. Już zawsze będziesz czuła smutek... twoja świętość odejdzie na zawsze.
- Co mogę zrobić by to się nie stało?
- Pozwolić mu odejść.
- W jaki sposób?
- Wydaje mi się, że widziałaś swoje wizje. Przykro mi.
Gdy stamtąd wyszłam już nic nie było takie samo. Do tej pory żyłam jak normalny człowieka, który został obdarzony parą skrzydeł ale teraz musiałam wybierać. Wieczne potępienie czy strata jedynej osoby, którą kocham. Przypomniała mi się kartka, która znajdowała się razem z sukienką od Niall'a. 
"Dla mojego Anioła"
Już nie długo... pomyślałam wracając na ziemię. Dziś jest dzień z mojej wizji. Nie dostałam żadnego wyraźnego znaku ale czuję jak moje skrzydła zaczynają swędzieć, to jedyna przypadłość, która mówi mi, że zbliża się niebezpieczeństwo.
Stanęłam przed lustrem oglądając swoje śnieżnobiałe skrzydła, które tego wieczoru miały zmienić swą barwę i skazać mnie tym samym na wygnanie. Rodzice nie byli by dumni... ale co oni tam wiedzą. Nigdy nie byli postawieni w takiej sytuacji. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, potem okazała się, że oby dwoje skrywali tą samą tajemnicę. Na ich korzyść ale ja nie miałam takiego szczęścia. Moja miłość jest śmiertelna. Zwyczajny anioł stróż żyje do 200 lat ale te upadłe.... mają życie wieczne w ciągłej udręce i cierpieniu. 
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego chłopaka przez co w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Halo.. - wyszeptałam starając się powstrzymać drżenie głosu.
- Spotkamy się dzisiaj na tej imprezie u John'a?
- Musimy tam iść? - zaczęłam panikować - Może pojechali byśmy gdzieś indziej?
- T.I.. już obiecałem mu, że przyjdę i pomogę mu wszystko przygotować.
- Ale...
- Skarbie jeśli nie chcesz iść możemy spotkać się jutro, chociaż wolałbym zobaczyć cię jeszcze dzisiaj.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć rozłączył się. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam przygotowywać się psychicznie na wieczór... to będzie ciężki dzień

W zasięgu mojego wzroku pojawił się płonący budynek. Nadszedł czas T.I. Zapach dymu był nie do zniesienia. Widziałam ludzi krzyczących, by ktoś im pomógł oraz jego... Wychylał się przez okno płacząc. Dzięki wyostrzonym zmyśle słuchu mogłam słyszeć każde jego słowo.
" Proszę nie dziś, tak bardzo ją kocham. Boże daj mi to przeżyć"
Rozłożyłam skrzydła i mogłam oglądać jak każde pojedyncze pióro zmienia kolor. Już zostałam ukarana. Właśnie miałam się wzbić w powietrze gdy obok zobaczyłam Niall'a... on także miał skrzydła. Jednak jego pióra były szare. Spojrzał w moim kierunku z współczującym wzrokiem po czym odleciał zostawiając tych ludzi. I to ma być prawdziwy anioł?
Oderwałam stopy od ziemi podlatując do okna. Moje skrzydła były wyjątkowo ciężkie jakby cały ciężar win tego świata zwalił się na nie w jednym momencie ale to mnie nie powstrzymało. Złapałam Zayn'a za rękę, a on patrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Wytłumaczę to - mamrotałam.
Ciężar skrzydeł w połączeniu z moją wagą i obciążenie jakie dodawał Zayn sprawiły, że po przeleceniu jednego kilometra opadłam z sił. Na szczęście wylądowaliśmy na jednym z dachów. Mulat odskoczył ode mnie.
- Czym ty jesteś?! - krzyczał.
- Jak widać aniołem stróżem.
- Więc dlaczego twoje skrzydła są osmolone?
- Upadłam... by móc cię ratować.
Chłopak patrzył na mnie jakby nadal nie mógł uwierzyć w to co się dzieje dotkoła nas. Podszedł do mnie wolnym krokiem i prawą ręką dodknął piór.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo wolałam oddać własną duszę samemu diabły niż żyć z świadomością, że nie uratowałam osoby, którą kocham.
- I co teraz z nami będzie?
- Będę musiała odejść...
- Jak to?
Stanęłam na palcach całując jego usta możliwe, że po raz ostatni.
- Bardzo cię kocham Zayn - chlipałam - będę się tobą opiekować. Obiecuję.. będę blisko.
- T.I!
Z prędkością światła wzbiłam się do lotu zostawiając go samego na dachu. Łzy kapały z moich policzków i niczym kule rozbijały się na ulicy. Teraz już nie ma dla mnie nieba... moje niebo odeszło razem z nim.

Od tamtego dnia minęło już sto lat.. Wszyscy, których kochałam umarli. Zayn nigdy się nie ożenił, do końca swojego życia został kawalerem. Jessy wyjechała na studia, założyła rodzinę, miała cudowne dzieci i wnuki. Niall został aniołem stróżem jednak upadł... tak samo jak ja. Z czasem ciężar jaki przygniatał moje skrzydła wzrósł.. już nie mogłam się wzbić. Byly nie użyteczne. Przemierzałam świat w samotności do czasu gdy znów spotkałam go.. Upadły anioł... Niall Horan, już nie wyglądał tak olśniewająco jak zawsze. Jego złociste włosy przybrały kolory słomy, oczy zostały pozbawione blasku z jego twarzy zszedł uśmiech. To kara jaką poniósł każdy z nas. Kara za ocalenie życia, kara za miłość, której nie wybrałam, kara za wielką stratę, kara za chwilowe szczęście, kara za bycie sobą, kara za życie... ale nie płaczę.... nie płaczę... nie zwijam się w kłębek w jakimś brudnym kącie.... nie płaczę... przecież anioły nie powinny płakać.

*** 
Ostatnia część imagina.... trochę go zaniedbałam ale na prawdę nie miałam pomysłu.
nie wiem czy takie zakończenie wam się spodoba...
mam nadzieję, że zostawicie jakieś komentarze i spotkamy
się niebawem :****
Szczęśliwego nowego roku wszystkim! I oby okazał się jeszcze lepszy niż ten <3

2 komentarze:

  1. Od wczoraj przeczytałam wasze wszystkie imaginy i muszę powiedzieć, że zrobiłaś wielki postęp! Uwielbiam twoje opowiadania i mam nadzieję, że szybko wstawisz nowe ;** /Ziam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. *.*
    I love you.
    To tyle co mogę powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń