niedziela, 8 czerwca 2014

No matter what ♥

Tupałam nerwowo nogą przeczesując co chwile palcami włosy. Chodziłam w tę i z powrotem gdy usłyszałam brzęk otwieranych drzwi. Pobiegłam szybko do korytarza widząc smutnego Harry'ego.
- I jak? - zapytałam z nadzieją w głosie.
Spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem, wzruszając niedbale ramionami.
- Nie przyjęli mnie - wymamrotał.
Ukryłam twarz w dłoniach wzdychając z frustracji.
- Harry, co my teraz zrobimy? Wyrzucą nas na bruk! - wykrzyczałam, zalewając się łzami.
Brunet od razu podszedł bliżej, oplatając mnie ciasno swoimi ramionami i całując w czubek głowy.
- Spokojnie, coś wymyśle - odrzekł, pocieszająco pocierając moje ramiona.
- Obiecujesz?
- Zawsze dotrzymuje obietnic - po jego ustach przebiegł cień uśmiechu - Wyglądasz na zmęczoną idź się przespać.
- Nie mogę ostatnio spać.
- Położyć się z Tobą? - zaproponował na co lekko się uśmiechnęłam przytakując głową.
Harry wziął mnie na ręce a ja od razu wtuliłam się w jego silny tors. Ułożył mnie na naszym małym niewygodnym łóżku i przykrył nas oboje kocem. Ułożyłam głowę na jego piersi wsłuchając się w przyspieszone bicie jego serca.
- Śpij słoneczko, jutro będzie lepszy dzień - wyszeptał, delikatnie głaszcząc mnie po głowie przez co niemal od razu odpłynęłam w krainę snów.
HARRY'S POV
Odsunąłem delikatnie od siebie śpiącą Patty, przykrywając ją kocem. Wymruczała przez sen "wtf" na co zachichotałem. Była taka słodka kiedy gadała od rzeczy.
Wyszedłem z pokoju i od razu znalazłem się w korytarzu. Przykucnęłem obok szafki na buty wyjmując z niej dużą czarną torbę. Zerknąłem na drzwi od pokoju by upewnić się że Patty się nie obudziła. Gdy byłem pewny że śpi wyjąłem ze środka torby czarną kominiarke i pistolet który włożyłem za szlufke spodni. Kominiarkę umieściłem w kieszeni ciemnej kurtki którą ubrałem chwile potem.
Zerkając ostatni raz na śpiącą Patty wyszedłem z domu, modląc się w duchu, żeby udało mi się zdobyć pieniądze.
Wsiadłem do małego i starego już samochodu. Odpaliłem go i wyjechałem z parkingu. Przez całą drogę nerwowo stukałem palcami o kierownice by choć trochę uspokoić swoje nerwy. Gdy dotarłem na miejsce, udałem się ma tyły banku. Założyłem czarną kominiarke na głowę, ukrywając w niej włosy. Tak jak wcześniej zaplanowałem wspiąłem się na drabinę zawieszoną przy budynku. Omijając chwile zachwiania bezpiecznie dotarłem na dach. Wywarzyłem drzwi prowadzące na schody. Zbiegłem po nich na dół napotykając kolejne drzwi. Przy pomocy drutu otworzyłem ich zamek po cichu wchodząc do środka. Rozglądnąłem się wokół wielkiego pomieszczenia uświadamiając sobie, że dobrze trafiłem. Czym prędzej podbiegłem do kas pakując garściami do torby pieniądze które mogą uratować mnie i Patty przed wyrzuceniem na bruk i straceniem wszystkiego co mamy.
Usłyszałem trzask po drugiej stronie pomieszczenia. Przerażony spojrzałem w kierunku mężczyzny który tam stał w pozycji gotowej do walki i pistoletem skierowanym w moją stronę. Uniosłem ręce do góry w geście poddania a gdy kładłem torbe na ziemie, chwyciłem za pistolet umieszczonym za moimi spodniami. Skierowałem go na ochroniarza którego z pewnością zdziwił mój szybki manewr. Zacisnąłem szczęke z frustracji. Kurwa, Bieber zapewniał że nie ma ochrony na tym poziomie. Ale najwidoczniej się pomylił.
I nagle w jednym momencie oboje nacisnęliśmy za spust.
Jeden chybił, drugi trafił.
PATTY'S POV
Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez ciężkie zasłony. Z jęknięciem przetarłam powieki wstając z łóżka. Widok pustego obok mnie miejsca na łóżku wcale mnie zdziwił - byłam do niego przyzwyczajona. Udałam się w stronę kuchni by nalać sobie wody do szklanki. Ze szklanką w ręku weszłam do salonu, siadając na kanapie. Po chwili usłyszałam zamykane drzwi i kroki ciężkich butów odbijających się od paneli. Harry usiadł obok mnie rozpromieniony.
- Co się sta.. - brunet przerwał mi, lekko całując mnie w usta. Zamknęłam oczy czując smak jego malinowych warg.
- Mam pieniądze - wyszeptał mi w usta. Otworzyłam szeroko oczy.
- Co? Jak to?! - spytałam zaskoczona.
- Nie ważne - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Harry...
- Zamiast się cieszyć to marudzisz! - wstał przeczesując włosy z frustracji - Idę do sklepu, dawno nie jadłem pizzy.
Widząc go uśmiechniętego nie mogłam dalej dociekać. Uśmiechnęłam się lekko gdy chłopak cmoknął mnie w policzek i wyszedł gwiżdżąc radośnie niczym słowik.
Włączyłam telewizor skacząc z kanału na kanał. Zostawiłam na wiadomościach lokalnych, gdy prezenter zaczął mówić:
" Dzisiejszej nocy doszło do obrabowania banku. Ranny ochroniarz trafił w ciężkim stanie do szpitala a złodziej uciekł z 25 tysiącami dolarów. Czy ujdzie mu to na sucho?"
Przegryzłam w zdenerwowaniu wargę a po mojej głowie przeszła myśl "A jeśli to był Harry?". Od razu potrząsnęłam głową, próbując pozbyć się tej hipotezy. On nie zastrzeliłby człowieka!
Gdy Harry wrócił, siedziałam skulona na kanapie.
- Ile zdobyłeś pieniędzy huh? - spytałam patrząc w podłoge.
- Um..
- Harry - ponagliłam.
- 25 tysięcy
- A skąd je masz? - zapytałam drżącym głosem.
- Pomagałem już od dłuższego czasu w naprawach samochodów..
- Nie pieprz głupot Harry! - wykrzyczałam stając z nim twarzą w twarz.
- Nie kłamie! - wykrzyczał ale jego głos brzmiał niepewnie, jakby sam nie wierzył w to co mówi.
- Więc dlaczego Twoje zdjęcie jest w telewizji?! - wskazałam zdenerwowanym ruchem na telewizor.
Harry zamilkł i usiadł na kanapie tępo wpatrując się w ekran telewizoru. Kręcił głową niedowierzając że dał się złapać. A jednak. Jak byk widać że to on idący do naszego samochodu.
- Przepraszam... - wyszeptał.
- Harry, zastrzeliłeś człowieka!
- Myślisz że o tym nie wiem?! Ale co miałem zrobić? Patrzeć się dalej na to jak chodzisz ledwo żywa, głodna i zziębnięta?!
- Nie trzeba było od razu obrabowywać banku!
- To był jedyny sposób...
Z westchnięciem usiadłam obok chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu.
- I co my teraz zrobimy? - wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- Musimy to ukryć, rozumiesz? Nikomu nie możesz o tym powiedzieć.
- A znam kogoś innego oprócz Ciebie? - zapytałam z lekkim uśmiechem patrząc się na anielską twarz Harry'ego.
Chłopak zachichotał, otulając mnie swoimi ramionami.
- Będzie dobrze - wyszeptał.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Przez sen usłyszałam hałas. Przetarłam oczy, podnosząc się na łokciach. Ktoś głośno dobijał się do drzwi. Potrząsnęłam Harrym który spał.
- Harry, ktoś dobija się do drzwi - wykrzyczałan już bliska histeri.
- Okay skarbie, idę to sprawdzić, zaraz wracam - wstał, ubierając koszulke i znikając za drzwiami. Po chwili usłyszałam głośny trzask, krzyki i bolesny jęk Harry'ego. Przestraszona pobiegłam do salonu i zakryłam usta dłońmi by nie zacząc krzyczeć. Trzech policjantów stało z brońmi skierowanymi w Harry'ego który leżał na podłodze przytłoczony ciałem czwartego policjanta.
Jeden z policjantów zauważył mnie i szybkim krokiem podszedł do mnie, łapiąc mocno moje ramiona. Syknęłam z bólu.
- Zostaw ją! - wysyczał Harry, przyciśnięty nadal do podłogi.
- Styles, jesteś aresztowany za napad na bank i postrzelenie ochroniarza - wypowiedział policjant podnosząc go z ziemi.
Nogi się pode mną ugięły a świat zaczął wirować przed oczami.
- A ty młoda damo jesteś oskarżona o współudział w napadzie - powiedział trzymający mnie policjant.
- Ona nic nie zrobiła! - wykrzyczał zdenerwowany Harry.
- Harry, jest okej - wyszeptałam patrząc na chłopaka.
W jego oczach dostrzegłam ból, smutek i przerażenie.
Policjanci wynieśli nas z domu prowadząc do dwóch osobnych radiowozów.
Spojrzałam w kierunku Harry'ego który patrzał się na mnie, delikatnie uśmiechając.
- Kocham Cię - wypowiedział bezgłośnie.
Uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam a Harry wyczytał odpowiedź z ruchu moich warg i uśmiechnął się.
Zapakowali nas do radiowozów i odjechaliśmy każdy w innym kierunku.
I to był ostatni raz kiedy widziałam Harry'ego Stylesa.

4 komentarze: