czwartek, 31 lipca 2014

Fallen Angel cz.3


Jesteś aniołkiem, który uciekł z raju, a ludzie tutaj go niszczą.

Byłam wyszykowana na spotkanie z Zayn'em już od dobrej godziny. Niecierpliwie chodziłam po domu zerkając cały czas na tykający zegar, który nie chciał wybić upragnionej godziny. Cholera jeszcze pół godziny... Co mam ze sobą zrobić? Zerknęłam nerwowo na komórkę. Trzy nowe wiadomości i jedno nieodebrane połączenie od Niall'a. Nie chcąc dłużej pogrążać się w czekaniu wybrałam numer do blondynka czekając, aż w końcu odbierze.
- T.I! Już myślałem, że się na mnie obraziłaś lub coś.
- Nie, nie. O co miała bym się obrazić? - zaśmiałam się siadając na bujanym fotelu.
- Chciałem złożyć ci spóźnione życzenia urodzinowe i dać ci prezent.
- Prezent?
- Tak. Musiała byś go odebrać jeszcze dzisiaj od mojego wuja, który mieszka na obrzeżach miasta.
- Przepraszam ale dzisiaj nie dam rady. Jestem umówiona.
- Z Zayn'em?
- Skąd wiesz? 
- Widziałem go u ciebie tego samego dnia kiedy wyjeżdżałem.
- Racja... Przyjechał bo Jessy go o to poprosiła.
- Lubi cię.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Nie ważne - mruknął - Jak już wrócę do Londyn'u spotkamy się?
- Oczywiście.
- W takim razie do zobaczenia T.I.
- Na razie Niall...
Kiedy zakończyłam rozmowę usłyszałam dźwięk gasnącego silnika. Szybkim krokiem skierowałam się na ganek zauważając od razu mulata w białej koszuli i czarnych rurkach. Wyglądał niesamowicie. Oczywiście nadal go nie toleruje ale wygląda... idealnie.
Chłopak uśmiechnął się w moją stronę, by po chwili podejść bliżej. Zza pleców wyjął pojedynczą różę, której kolor przypominał świeży śnieg.
- To dla ciebie - powiedział wręczając mi śnieżny kwiat - Muszę ci powiedzieć, że się postarałaś wyglądasz prawie ładnie.
Uśmiech zszedł mi z twarzy, a za miast niego pojawił się grymas niezadowolenia. Zerknęłam na swoją błękitną sukienkę za kolano i dobrane do niej kremowe koturny. Na prawdę się postarałam i wybrałam zestaw, który wyglądał na mnie najlepiej, a i tak jestem prawie ładna? No stary! Jestem aniołem wyglądam rewelacyjnie. Błyszczące blond włosy, duże niebieskie oczy, szczupła sylwetka. Halo jestem stworzeniem boskim, a ty wybrzydzasz?
- Ejj żartowałem. Wyglądasz nieziemsko.
Ouuu czyli to był tylko żart tak? A z resztą ci mi zależy na jego opinii jest tylko bratem mojej przyjaciółki, nikim więcej...
- Ziemia do T.I. Możemy już iść? - spytał wysuwając w moim kierunku rękę. 
Kulturalnie mu przytaknęłam i minęłam go kierując się wprost do auta. Do samochodu wszedł zdziwiony chłopak najwyraźniej tylko ja oparłam się jego zalotom. Nie patrząc na niego spojrzałam w lusterko poprawiając swój makijaż. Mulat zaśmiał się pod nosem odpalając silnik. Już po chwili pędziliśmy w kierunku całkowicie mi nie znanym. Kiedy dojechaliśmy na miejsce spojrzałam zdziwiona na chłopaka. Jakiś stary drewniany domek na obrzeżach miasta? Serio? Mogłam pojechać do wuja Niall'a.... ~ pomyślałam wysiadając z auta.
Na powitanie wdepnęłam swoimi błyszczącymi obcasami w błoto. Pisnęłam ze złości, a obok mnie od razu pojawił się Zayn.
- Coś się stało?
I w tym samym momencie uderzyła we mnie wizja...
*
- Bałem się, że cie stracę.
- Dlaczego? - spytałam lekko spłoszona.
- Myślałem, że poszłaś na tą imprezę. Jest tam dużo osób, a w ich skład wchodzi Zayn Malik strażacy robią wszystko by ich wydostać.
Zayn....
*
Zachłysnęłam się głośno powietrzem gdy zdałam sobie sprawę, że musiałam wstrzymywać oddech. Zamrugałam kilkakrotnie zauważając, że znajduję się w objęciach mulata. Przytuliłam go mocno. Boże on jest w tamtym budynku.
- Co ci się tak zebrało na czułości? - zapytał lekko się śmiejąc.
- Przepraszam - wyszeptałam odsuwając się.
- Nie musisz... podobało mi się.
Spojrzałam na niego zaskoczona, a on tylko wzruszył ramionami w ten tak bardzo rozpoznawalny dla siebie sposób.
- A więc co robimy na tym odludziu?
- Popłyniemy gdzieś łódką... Mam tam coś przygotowane.
- Okay...
Tym razem przyjęłam przyjazny gest chłopaka. Już po chwili sunęliśmy po przejrzystej tafli wody jednego z stawów. Dopłynęliśmy na drugi brzeg. Było tu strasznie dużo błota i krzewów, po raz kolejny tego wieczoru pożałowałam, że nie założyłam spodni i butów do wspinaczki. Gdy znowu chciałam wspomnieć coś o strasznych warunkach, Zayn wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się szeroko chowając twarz z zagłębieniu jego szyi... Ładnie pachnie.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział stawiając mnie na ziemi.
Dookoła nas znajdowały się zapalone świeczki, a po środku małej polany stał przystrojony białym obrusem stolik. Spojrzałam w stronę chłopaka unosząc jedną brew.
- No co? Potrafię imponować dziewczyną.
- Przyznaje - wyszeptałam całując go w policzek.
Nadal się uśmiechając ruszyłam w stronę stolika, zajmując jedno z wolnych krzeseł. Zayn zjawił się przy moim boku i efektownie podniósł przykrycie z mojego talerza, na którym znajdował się łosoś i jakieś warzywa.
- Teraz to jestem całkowicie zdziwiona - przyznałam biorąc do ust kęs przyszykowanego jedzenia.
- Starałem się.

Po udanej kolacji mulat zaprosił mnie do tańca bez muzyki. Na początku się zdziwiłam ale dzięki jemu cichemu podśpiewywaniu było całkiem przyjemnie.
- Dziękuję za dzisiaj.
- Nie masz za co.
- Właśnie, że mam. Wiem, że za mną nie przepadasz i na pewno nie było ci łatwo spędzić ze mną cały wieczór... na pewno miałeś ciekawsze rzeczy do robienia.
- Zdradzić ci coś w sekrecie? - pokiwałam potwierdzająco głową, a on pochylił się nad moim uchem - Podobasz mi się od pierwszego dnia w szkole - wyszeptał.
Odsunął się ode mnie jednak po chwili przyparł do mnie ustami. Przyciągnęłam go bliżej siebie zarzucając ręce na jego szyje.
Jedno już wiem na pewno... Uratuję go za wszelką cenę.

***
Kolejna część :)
Podoba się?
Troszkę szok, co nie? xd  
Może jakieś komentarze? Hmm ?

środa, 30 lipca 2014

Promise


 Na tym polega miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu.

Jak co wieczór wzięłam pod rękę koc i butelkę wody, po czym ruszyłam na dach. Kiedy w końcu udało mi się tam wdrapać, rozłożyłam koc na płaskiej powierzchni, by wygodnie się na nim ułożyć. Usłyszałam szmer, a uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy.
- Hej Louis...

*

- Nie uważasz, że to co teraz robimy jest niezgodne z prawem? - spytałam patrząc jak brunet stara się wejść do porzuconego domu.
- Gdybyśmy mogli to zrobić byłoby nudno. No nie?
- Racja ale pośpiesz się zanim nas ktoś przyłapie.
Drzwi ustąpiły więc od razu weszliśmy do środka. Wszystkie meble pokrywała gruba warstwa kurzu i pajęczyn. Gdy zobaczyłam wielkiego pająka ruszyłam z piskiem w stronę chłopaka od razu łapiąc go za rękę.
- To tylko mały pajączek nie panikuj.
- Mógł mnie zabić! 
- No jasne. Za chwile zwoła kumpli i ruszą na podbój świata. T.I daj spokój.
Naburmuszona już więcej się nie odezwałam zamiast tego co jakiś czas tylko wydawałam z siebie głos pełen znudzenia. Obejrzeliśmy cały dom ale jego najciekawszym punktem był dach, na którym znajdowała się mała budka jak sądzę trzymano tu jakieś ptaki ale nie jestem pewna. Przyglądałam się Louis'owi jak zdejmował swoją kraciastą koszulę, by po chwili położyć ją na podłodze. Ruchem ręki zachęcił mnie żebym usiadła. Uległam...
Wpatrywałam się w gwiaździste niebo gdy poczułam ramie oplatające mój pas. Uśmiechnęłam się szeroko oglądając się w stronę chłopaka. Jego błękitne oczy zaszły szarą mgłą, a usta układały się w wąskiej linii.
- O czym myślisz?
- Zamieszkajmy tu.
- Nie żartuj, to kompletna ruina niby jak mielibyśmy tu mieszkać.
- Naprawimy wszystko. Mam oszczędności. Miały być na studia ale tak szczerze nie mam zamiaru na nie iść więc czemu by nie spróbować.
- Lou mam dziewiętnaście lat myślisz, że moi rodzice pozwolą mi wyprowadzić się z starszym chłopakiem do zrujnowanego domu? - zapytałam unosząc jedną brew.
- Poradzimy sobie - powiedział uśmiechając się w ten chłopięcy sposób - Znajdę jakąś pracę i razem wyremontujemy ten dom. To będzie nasze miejsce.
Powiedział wskazując na wszystko dookoła.
- Dach? - zapytałam lekko chichocząc.
- Mówiłem ogólnie ale skoro uparłaś się na ten dach to może być.
Nie chcąc marnować więcej czasu na kłócenie się o coś skoro i tak wiem, że mnie przekona przyciągnęłam go do siebie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. 

Już niecałe dwa miesiące później otrzymaliśmy klucze do naszego nowego domu, w którym mieliśmy zacząć wszystko od nowa. 
- Musimy tu ogarnąć - powiedziałam zabierając się za wyrzucanie niepotrzebnych lub zniszczonych mebli.
Kiedy większość rzeczy znajdowała się na podwórku, a Lou zajął się zdejmowaniem pajęczyn i zabijaniem tych małych potworów, którymi były pająki razem zaczęliśmy malować ściany na biało.
- Jesteś pewna, że nie chcesz tu żadnego koloru?
- Na więcej niż sto procent. Mam dużo zdjęć do zawieszenia więc i tak będzie kolorowo.
- Jak królowa sobie życzy - powiedział kłaniając się przede mną.
Zaśmiałam się pod nosem brudząc mu pędzlem nos. Nie musiałam czekać długo na odwet. Już po chwili moja twarz była przystrojona białą farbą. Zarzuciłam chłopakowi ręce na szyje i spojrzałam w jego oczy.
-  Kocham pana. Panie Tomlinson.
- A ja panią. Pani T.N.
Uśmiechając się cmoknął mnie w czubek nosa odsuwając się ode mnie delikatnie.
- Zabierzmy się za robotę chciałbym to skończyć w tym miesiącu.
- Zabawne. Zostało nam tylko malowanie i przeprowadzka. Ten pan, który nam sprzedawał dom sam powiedział, że instalacja prądu i wszystkie rury są w porządku. 
- Jeśli nadal będziesz tak seksownie wyglądać w tym poplamionym t-shirt'cie, to nie skończymy szybko tego malowania.
I właśnie w tym momencie moje policzki spłonęły rumieńcami. Zakryłam twarz falą długich blond włosów chcąc zapaść się pod ziemie.
- Hej.. Chcę cię widzieć - oznajmił.
- Nie mogę teraz na ciebie spojrzeć...
- Dlaczego? - zapytał rozbawiony.
- Wyglądam jak burak. Jeszcze ci się odwidzi mieszkanie ze mną i co wtedy?
Brunet ujął mój podbródek podnosząc go tak bym na niego spojrzała. Jego oczy przybrały kolor porannego nieba z dodatkiem pojedynczych chmur. Były idealne... idealne jak on.
- Nie zmienię zdania skarbie... Mam zamiar wziąć z tobą ślub, mieć dwójkę dzieci, wnuków i jedno wiem na pewno... Będę cię kochał do końca swoich dni, bo to z tobą chce się zestarzeć. 

*

- Wiesz co Loui... jesteś dupkiem. Strasznie mi nakłamałeś tamtego wieczoru. Pamiętasz? - powiedziałam uśmiechając się smutno - Miałeś się ze mną zestarzeć wariacie - wyszeptałam, a łzy same sączyły się po mojej twarzy. 
Podniosłam wzrok napotykając jedną z najjaśniejszych gwiazd, które widniały dziś na niebie.
- Za chwilę wybije północ. Jose i Sophie śpią razem z wujkiem Harry'm. Polubiły go najbardziej z całej grupy. Ostatnio Jose przeglądał nasze ślubne zdjęcia... Jest do ciebie podobny z resztą tak samo jak Sophie. Prawdziwa córeczka tatusia - wychlipałam biorąc głęboki oddech - Tęsknimy za tobą kochanie...Nie daję sobie tutaj bez ciebie rady ale wiesz co. W jednym miałeś racje. Ten dach to na prawdę nasze miejsce. Tutaj możemy być razem nawet jeśli nie ma cię obok...
Poczułam na twarzy ciepły wiatr, który oplótł mnie niczym ramiona mojego ukochanego. Uśmiechnęłam się promiennie wstając na równe nogi gdy nagle usłyszałam głośne kroki tuż za sobą. Poczułam ramie oplatającą moją talię i od razu spojrzałam w kierunku loczka, który był sprawcą całego zamieszania. 
- Jeszcze się tylko pożegnam.
- Mogę coś dodać? - spytał, a ja pokiwałam ochoczo głową - Hej staruszku. Chciałem ci podziękować za rodzinę, którą mam dzięki tobie. Tak jak obiecałem zajmę się nimi ale będziesz musiał mi w tym pomóc. Sam wiesz jaka T.I potrafi być zrzędliwa.
I w tym momencie przyłożyłam mu w ramie z otwartej ręki.
- No widzisz? Ale co to ma za znaczenie kocham ją - powiedział patrząc się w moją stronę - ale ona jest stworzona dla ciebie, ja jestem drugim wariantem. Strasznie ci zazdroszczę. Chciał bym być świadom tego, że ktoś kocha mnie tak bardzo jak ona ciebie...
Wtuliłam się w ciało bruneta mocząc jego szarą koszulkę. On w opiekuńczym geście głaskał mnie po plecach powtarzając jak bardzo mnie kocha. Tylko problem leżał głębiej... We mnie,a dokładniej w moim sercu. Ono już kocha kogoś innego... Bo przecież gdy ktoś umiera nie znaczy to, że wcale go nie ma. Jest obok... Czuję to.  Więc ostatni raz tego wieczoru spojrzałam w niebo uśmiechając się szeroko.
- Jeszcze się spotkamy Louis - wyszeptałam.
Jeszcze się spotkamy....

***
Nowy imagin tym razem smutny.
Co wy na to?
Już dawno takiego nie było.
Mam nadzieje, że wam się spodoba :)))

środa, 16 lipca 2014

Boy with ads cz.1


Czekałem na Ciebie. Czy czekać to to samo, co tęsknić?

- Harry posłuchaj mnie uważnie. Za dwa tygodnie jedziesz do swojej mamy, która jest przekonana, że jesteś gejem. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy zaczynają tak myśleć łącznie ze mną więc wolałbym gdybyś zachowywał pomiędzy nami dystans - powiedział mrużąc oczy.
- Louis do jasnej cholery. Nie jestem gejem!
- Więc znajdź sobie normalną dziewczynę.
- To nie jest takie proste... - warknąłem wstając z kanapy.
- Wymyśl coś! Napisz ogłoszenie w gazecie! Cokolwiek.
- Ogłoszenie powiadasz...

Po rannej kłótni z moim podobno najlepszym przyjacielem wyszedłem do parku, by jeszcze raz do końca przemyśleć ten pomysł z zamieszczeniem ogłoszenia w gazecie. Nie napiszę, że chodzi o mnie, bo jeszcze będę musiał uporać się z tłumem fanek, które będą miały w planach ślub ze mną. Usiadłem na ławce naciągając na głowę kaptur i nasuwając na nos przyciemniane okulary. Obejrzałem się w prawo dzięki czemu zobaczyłem dziewczynę siedzącą na skraju ławki. Była pochłonięta czytaną przez siebie lekturą i tylko co jakiś czas w zabawny sposób marszczyła nos. 
Wyjąłem z kieszeni długopis i skrawek papieru po czym zacząłem na nim bazgrać tekst ogłoszenia.
'' Przystojny dwudziestolatek poszukuje damy swojego serca. Chcesz mu ułatwić poszukiwania? Jeśli tak to dzwoń pod numer xxx-xxx-xxx lub napisz e-mail na adres xxxx@xxx.xx :) ''.
Zaśmiałem się pod nosem kiedy jeszcze raz przeczytałem swoje wypociny. Zerknąłem w stronę siedzącej obok mnie dziewczyny. 
Podniosła wzrok, a ja odpadłem...
Jej brązowe oczy skanowały moją twarz, a różowe usta zostały przegryzione przez szereg idealnie białych zębów. Delikatnie zarzuciła ciemnymi włosami, zasłaniając nimi zaczerwienione policzki. Zaśmiałem się pod nosem powoli odchodząc od niej. Ostatni raz obejrzałem się w jej stronę poprawiając na głowie kaptur.
Wróciłem do domu w duże lepszym humorze. Szybko wysłałem do redakcji prośbę o zamieszczenie mojego anonimowego ogłoszenia. Już do końca dnia nie mogłem wyrzucić z głowy jej karmelowych oczu...

*tydzień później*

- Ile osób zgłosiło się w związku z twoim ogłoszeniem? - spytał Liam, a ja przewróciłem oczami słysząc jego inteligentny bełkot.
- Jak na razie dwie. Jedna podesłała swoje zdjęcie i uwierzcie nie chcecie tego oglądać. Jest jeszcze jedna dziewczyna ale tak na prawdę nie wiem o niej nic poza tym, że nazywa się T.I i mieszka tu od paru miesięcy. 
- Spotkaj się z nią - krzyknął Niall, który chwilowo znajdował się w łazience.
- A co jeśli jest jakąś desperatką?
- Większą niż ty? - zadrwił mulat. Grabisz sobie.... ~ pomyślałem wstając z kanapy.
Z kieszeni spodni wyjąłem wydrukowany wcześniej e-mail. Wystukałem na klawiaturze komórki numer zapisany na kartce czekając, aż odbierze. Sygnał za sygnałem i nic. Kiedy już zacząłem tracić nadzieje usłyszałem zachrypnięty głos i głośny kaszel.

* Halo - wychrypiała.
* Cześć. Ja w sprawie tego mail'a, który do mnie wysłałaś.
* Chłopak z ogłoszenia?
* No właśnie... chciała byś może się spotkać? - spytałem drapiąc się po karku.
* Jasne. Może jutro?
* Wyślij mi adres przyjadę po ciebie. 
* Ok...
* W takim razie do zobaczenia.
* Do zobaczenia.

- I jak? - spytał Louis sadzając sobie na kolanach El, która była obwinięta puchatym kocem. 
- Spotkam się z nią jutro - mruknąłem bawiąc się zegarkiem.
- To wspaniale! - pisnęła dziewczyna wyrywając się z objęć mojego przyjaciela - Musimy cię przygotować żebyś zrobił dobre wrażenie.
Westchnąłem pod nosem idąc za dziewczyną w stronę sypialni. Kiedy tam wszedłem brunetka była w trakcie wyrzucania wszystkich rzeczy z mojej szafy. Usiadłem na łóżku czekając, aż wyrwie się z transu. Już po chwili przed moimi oczami ukazał się wybrany przez El zestaw ubrań na jutro. Brązowa koszula w białe kropeczki, moje ulubione czarne rurki poobdzierane na kolanach i czarna marynarka.
- Załóż to, a na pewno ci się nie oprze - powiedziała klepiąc mnie po ramieniu.
- Tak myślisz?
- Jestem dziewczyną. Wiem takie rzeczy, a teraz jeśli nie masz nic przeciwko pójdę do mojego chłopaka, który na więcej niż sto procent jest pochłonięty nową grą na komórce - zaśmiała się wychodząc z pokoju.
Położyłem się na plecach, wlepiając wzrok w sufit. I po raz kolejny zasnąłem odtwarzając sobie w pamięci kasztanowe włosy dziewczyny z parku.

Z snu wytrącił mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Która godzina? ~ pomyślałem patrząc na wyświetlacz. Już grubo po 10, a ja nadal śpię. Cholera... Przymrużyłem oczy zerkając na wyświetlacz.
'' Hej. Wysłałam ci wczoraj adres ale nadal nie wiem, o której przyjedziesz. Byłabym wdzięczna gdybyś odpisał xx T.I ''
'' Będę po ciebie za dwie godziny. ''
Odpisałem idąc w stronę łazienki. Zgrabnym ruchem zrzuciłem z siebie ubrania wchodząc pod zimny strumień wody, który od razu ukoił moje nerwy. Dlaczego zawsze muszę przypuszczać najgorsze? Wyobrażam sobie tą dziewczynę jako nienawidzącą naszego zespołu rozpieszczoną nastolatkę, która marzyła o tym, by zamieszkać w tym mieście tylko dlatego, że jest tu sporo obcokrajowców.
Co będzie jeśli dowie się kim jestem i ucieknie albo przylepi się do mnie jak rzep, nawijając o tym, że to przeznaczenie?
Starając się więcej o tym nie myśleć wyszedłem z pomieszczenia nakładając na siebie komplet ubrań przygotowanych przez El na moją '' randkę ''. Stojąc przy lustrze dopinałem guziki koszuli zastanawiając się nad tym czy ta dziewczyna będzie typem inteligentnej piękności. Lubię takie... Jakby to powiedzieć, to takie dwa w jednym. Nie dość, że możesz porozmawiać z nią na poziomie to jej widok cieszy oko. Wpakowałem do tylnej kieszeni spodni telefon zauważając, że nie zostało mi za dużo czasu. Szybkim krokiem skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych, zabierając po drodze kluczyki od samochodu. Zanim się spostrzegłem pędziłem w stronę wyznaczonego przez dziewczynę adresu. Przejeżdżałem przez ulice osiedla, na którym znajdowały się jedno rodzinne domki, które były mniejsze o klika razy niż mój dom. Zatrzymałem się przy śnieżno białym domku. Ale tu sterylnie ~ pomyślałem wychodząc z auta. Przeskoczyłem parę schodków dzięki czemu znalazłem się przy drzwiach. Już miałem zapukać, kiedy zauważyłem leżącą na ziemi kartkę papieru. Obejrzałem skrawek dookoła. To chyba jakiś wiersz... Nie znam się. Nie czekając dłużej zapukałem czekając, aż w końcu ją zobaczę.
Błagam niech będzie ładna, mądra i niech mnie polubi.
Drzwi otworzyła mi niska blondynka z zaczerwienionym nosem. Była obwinięta w gruby koc i przywitała mnie głośnym kichnięciem.
- Ty jesteś T.I? - zapytałem ścierając z twarzy jej ślinę.
Przez telefon słyszałem, że jest przeziębiona ale żeby, aż tak? Wygląda jakby za raz miała zemdleć.
- Nie - wychrypiała - Wejdź do środka T.I za raz zejdzie.
Ruszyłem za blondynką. Zatrzymałem się w korytarzu czekając na dziewczynę od ogłoszenia. Spojrzałem w kierunku schodów zauważając wysoką brunetkę o karmelowych oczach. Podeszła do mnie bliżej tak, że byłem w stanie zauważyć jej zaczerwienione poliki.
- To ty siedziałaś w parku - wyszeptałem uważnie się jej przyglądając.
- Na to wygląda - powiedziała szeroko się uśmiechając.

***
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam ale wiecie spanie xd
No i teraz doszła jeszcze praca ale postaram się dodawać częściej :)
Mam nadzieje, że pierwsza część imagin'a wam się spodoba :D
Do zobaczenia marcheweczki :) :) :)