Ja czuję, że powinniśmy być razem. Ty czujesz, że powinniśmy się już nigdy nie spotkać.
Przekręciłam
się na drugi bok czekając, aż w końcu zadzwoni budzik i przerwie moje
męczarnie. Równie dobrze mogłabym wstać od razu, ale to oznaczałoby więcej
czasu spędzonego z własnymi myślami, które i tak cały czas obijają się o moją
obolałą głowę. Chyba choruję na nadmiar myśli… Głupie zjawy, które cały czas
nie dają mi normalnie funkcjonować, mój mózg jest w stanie przywołać jedynie
obraz brązowych jak czekolada oraz błyszczących szczerym złotem oczu nijakiego Zayna
Malik, który jest członkiem szkolnego boys bandu, który mają czelność nazywać
zespołem rockowym. To jakieś wielkie nieporozumienie, jednakże osiągnęli, co
nieco. Mniej niż więcej, ale nadal coś. W porównaniu do mnie są prawdziwymi
gwiazdami szkoły. Ponieważ ja jestem znany tylko i wyłącznie przez aferę na
poprzedniej imprezie u Niall’em, który jest przyjacielem Zayna i moim. Upiłam
się do takiego stanu, że nawet ziemia pod moimi nogami poruszała się w
zaskakująco szybkim tempie, przez co traciłam grunt spod nóg zanim jeszcze
zdążyłam do końca podnieść się z podłogi. W szkole nawet powstało nowe powiedzenie
„Pijana jak, T.I” co oznaczało już kompletny zgon i wycieczkę do szpitala. Nie
o takiej sławie marzyłam, ale przynajmniej zdobyłam szacunek Harry’ego (kolejnego
członka kapeli), gdy pokonałam go w naszym małym zakładzie, a mianowicie, kto
wypije więcej galaretowych szotów w jak najkrótszym czasie. Miało to swoje
skutki, no, ale… Czego nie robi się dla rozgłosu? Największym plusem tamtego
wieczoru było to, że gdy Zayn zobaczył mnie w stanie „delikatnego” upojenia
zabrał mnie do siebie i zaopiekował się jak małym dzieckiem. Dało mi to do
myślenia, nawet zrobiłam sobie małą nadzieję, że to coś oznaczało, ale on
szybko sprowadził mnie na ziemie i podciął skrzydła bym już więcej się nie
wzbiła. Zrobił to w mało kulturalny sposób, ale przynajmniej nie dał mi długo
pomarzyć. Niall okazał się idealnym lekarstwem na skruszone serce, był moim
oparciem i jedynym powodem, dla którego się opanowałam. Mój cudowny przyjaciel…
Co ja bym bez niego zrobiła?
Gdy choć na
chwilę udało mi się zapomnieć o panu pieprzona perfekcja zadzwonił budzik
wygrywając moją ulubioną piosenkę. Szybko podniosłam się z łóżka i wolnym
krokiem powędrowałam do łazienki by umyć zęby.
Zerknęłam na telefon, który zostawiłam wczoraj na umywalce i z
przyjemnością muszę stwierdzić, że widniała na nim wiadomość.. Nieznany numer?
Czy Niall po raz kolejny stroi sobie ze
mnie żarty? Jeśli tak to tym razem pożałuje, ponieważ przestaje to się robić
zabawne.
„Razem z całym zespołem zrywamy się
dzisiaj z lekcji i jedziemy nad jezioro. Czy szanowna pani chciałaby się wybrać
z nami? – Zayn”
Patrzyłam na
wyświetlacz nie mogąc uwierzyć własnym oczom, może to jakiś program. „ Wpadka”
czy coś w tym stylu. Czy dookoła mnie znajdują się kamery? Rozejrzałam się po
bokach i z ulgą muszę stwierdzić, że wszystko jest po staremu, nawet sterta
brudnych ubrań nie została ruszona. Pewnie tata wrócił późno z pracy i nawet
jej nie zauważył. Więc jeśli to całe zamieszanie i wiadomość to sen, błagam nie
budźcie mnie z niego.
„Z chęcią ;) Mam coś zabrać ze sobą?
– T.I”
Zanim
zdążyłam mrugnąć z prędkością światła dostałam odpowiedź na moje pytanie oraz
na te jeszcze niezadane.
„Wszystko mamy, ale dzięki za chęci.
Przyjadę po ciebie za godzinę i razem pojedziemy na miejsce. Chłopacy jechali
już wczoraj, więc będą tam na nas czekać. Weź tylko strój kąpielowy ;) bo kto
wie czy przypadkiem nie wpadniesz do wody – Zayn”
Wzięłam
głęboki oddech starając się unormować szybkie bicie mojego serca, które dawało
o sobie znać.
- Uspokój
się wariacie, nie mam teraz czasu na głupie zabawy. Jeśli się spóźnię pojedzie
beze mnie, a uwierz, że ja chcę tak samo się z nim spotkać.
Chwytając
się za klatkę piersiową wróciłam do pokoju otwierając na rozszerz szafę. Prawą
ręką przeczesywałam wieszaki, a lewą trzymałam na drzwiach szafy by być w stu procentach
pewna, że z nadmiaru wrażeń nie upadnę na ziemię. Wyjęłam czarny dwuczęściowy
strój kąpielowy, dżinsowe szorty i przetarty biały t-shirt. Może będę wyglądać
mało oryginalnie, ale z braku czasu i chęci do dłuższego namysłu zrzuciłam z
siebie piżamę i nałożyłam ubrania. Chwyciłam do ręki plecak i wcisnęłam do
niego czysty ręcznik, okulary przeciwsłoneczne i niedokończoną książkę.
Pobiegłam do łazienki by ogarnąć swoje niesforne loki, które pałętały się po
mojej bladej twarzy. Związałam je w długi kucyk i wpięłam parę czarnych wsuwek,
które zlały się kolorem z moimi włosami. Przetarłam dłońmi twarz zastanawiając
się czy nałożyć na nią puder by zasłonić delikatne piegi, jednak po dłuższym
namyśle stwierdziłam, że są urocze i każda próba zakrycia ich i tak skończyłaby
się porażką. Postawiłam na wygląd naturalny, więc pociągnęłam tylko rzęsy
tuszem, a usta podkreśliłam truskawkowym błyszczykiem. Cmoknęłam ustami i muszę
przyznać, że chyba po raz pierwszy w życiu jestem zadowolona z efektu.
Zgarnęłam do ręki telefon wkładając go do tylnej kieszeni spodenek modląc się
by nie wypadł.
Kiedy już
byłam gotowa wyszłam z pokoju i zaczęłam nasłuchiwać czy jestem sama. Ani żywej
duszy – pomyślałam zbiegając w dół po schodach.
- Tato! Jose!
– Krzyknęłam, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
W tym
przypadku to dobrze się składa, bo gdyby tata zobaczył jak wsiadam do auta
obcego chłopaka, które będzie kierować się w kierunku przeciwnym do szkoły
myślę, że nie był by zachwycony, co wiązałoby się z szlabanem piątkowym, który
według taty jest najlepszą forma dania mi nauczki. Oczywiście jeszcze nigdy nie
zorientował się, że pomimo tego wychodzę przez okno albo najzwyczajniej w
świecie nie chce tego komentować. Rozglądałam się dookoła zauważając na stole
małą karteczkę z moim imieniem. Chwyciłam ją w ręce i powoli czytałam jej
tekst.
„Moja kochana córko, która wczoraj zostawiła
taki syf w salonie, że zastanawiałem się nad zatrudnieniem ekipy sprzątającej.
Chciałem ci tylko przypomnieć, że dziś z twoim bratem jadę do dziadków i
wrócimy dopiero w sobotę. To tylko trzy dni, więc nie zostawiam ci jakiś
wielkich zapasów w lodówce, ale w puszce na szafce schowałem dla ciebie
pieniądze. Nie jedz samej pizzy i dbaj o siebie. – Tata”
Trzy dni
powiadasz tato… Zaśmiałam się pod nosem i aż miałam ochotę skakać z radości.
Usłyszałam na podjeździe warkot silnika, więc zebrałam swoje rzeczy i wyszła na
ganek, zamykając za sobą drzwi na klucz. Z auta wyszedł Zayn i uśmiechnął się w
taki sposób, że nogi same mi się ugięły.
- Cześć – wymamrotałam
stając bliżej niego.
- Już bałem
się, że nie zdążysz i będę musiał jechać bez ciebie.
Zaśmiałam
się czując jak na moje policzki wkrada się szkarłatny rumieniec.
- To jezioro
jest daleko stąd?
- Około
godziny drogi. Będziemy mieli czas żeby się lepiej poznać.
Mrugnął do
mnie i jakby nigdy nic z powrotem wsiadł do auta, nie chcąc tracić zbędnego
czasu ruszyłam w jego ślady, dzięki czemu już po chwili pędziliśmy pustymi
ulicami. Co jakiś czas zerkałam w jego stronę, a gdy nie przyłapywał na wpatrywaniu
się w siebie moją twarz palił czysty ogień. Z naszego „zapoznawania” wyszło
tylko i wyłącznie parę zamienionych ze sobą zdań, które były bez większego sensu,
ale jak dla mnie i tak było to dużo. Po ostatnim naszym spotkaniu powiedział,
że nie mam, co liczyć nawet na rozmowę z jego strony, bo nie jest typem
chłopaka, który biega za dziewczynami. Pomimo tego, czego ostatnio był tak
bardzo pewny, w końcu to ja dziś siedzę w jego aucie jadąc z nim nad jezioro, a
nie żadna inna dziewczyna. Jednak, gdy znowu patrzę na jego twarz, na mocno
zarysowaną szczękę i zaciśnięte na kierownicy dłonie nie jestem w stanie nawet
się łudzić, że będzie z tego coś więcej niż tylko parę spotkań, które mogą
skończyć się tylko i wyłącznie złamanym sercem jednego z nas. A w tym przypadku
jestem pewna, że była bym to ja.
- Mówię do
ciebie od dziesięciu minut, a ty nadal nie odpowiedziałaś na żadne z moich
pytań – zaśmiał się, a ja wróciłam do świata żywych.
-
Przeprasza, o co się pytałeś?
- Do której
możesz być, czy udałoby ci się wybłagać nocowanie, bo szczerze chcę się napić i
nie wiem czy to byłoby mądre gdybym odwoził cię w takim stanie.
- Dziś nie
mam limitu i nie widzę problemu w tym żebyśmy zostali tylko obiecaj, że jutro
mnie odwieziesz.
- Pod same
drzwi mała, choćbym miał cię nieść na rękach do twojego pokoju.
- Nie
żartuj, obydwoje dobrze wiemy, że jutro się tego wyprzesz i będziesz udawał, że
nic nie wiesz na ten temat.
- Ostatnio
zaniosłem cię nawet do łóżka – zażartował przypominając mi o ostatniej imprezie
- a tak naprawdę to czy kiedykolwiek się tobą nie zaopiekowałem?
- Nie.
- Więc nie
masz powodów by sądzić, że tym razem będzie inaczej, a teraz mam zamiar cię
bliżej poznać, więc mam nadzieję, że tym razem będziesz słuchać.
Droga minęła
mi wyjątkowo szybko. Jak to mówią, w miłym towarzystwie godziny zmieniają się w
minuty, a minuty w sekundy. Siedziałam
na mostku z książką w ręce przyglądając się tafli wody, gdy chłopacy pili piwo
przy ognisku. Podoba mi się to, że nie nalegają żebym z nimi siedziała, szanują
moją prywatność i nawet nie podchodzą. Co jakiś czas słyszę tylko głos Nialla albo
Harry’ego, gdy pytają się czy nie chcę do nich dołączyć. Zamoczyłam nogi w
zimnej wodzie rozkoszując się słońcem, które dzisiaj wyszło zza chmur. Nagle
usłyszałam za sobą głośny tupot i już po chwili cała banda moich znajomych
wskoczyła do wody, przez co wypuściłam książkę z rąk i ona również popłynęła.
- No wielkie
dzięki! Miałam zamiar ją przeczytać – warknęłam.
- Nie
gniewaj się tylko chodź do nas.
Powiedział Zayn,
a ja tylko założyłam nogę na nogę i odwróciłam wzrok w kierunku obozowiska.
Poczułam czyjąś rękę na kolanie, a mały uśmiech mimowolnie wkradł się na moje
usta. Spojrzałam w kierunku sprawcy całego zamieszania, napotykając oczy, które
w słońcu przybrały kolor karmelu z białymi przebłyskami.
- Nie daj
się prosić, chyba nie chcesz żebym wciągnął cię tu siłą.
Fuknęłam pod
nosem wstając z pomostu, szybkim krokiem ruszyłam w stronę rozstawionego namiotu,
po czym zamknęłam się w nim by żaden z tych zabójców dobrej literatury nie
pojawili się w moim pobliżu. Położyłam się na przyniesionym tu szybciej
materacu i wpatrując się w plamę na materiale, który tej nocy miał mi
zastępować dach zastanawiałam się, co ja tak właściwie tu robię. Powinnam być w
szkole, a zamiast tego uganiam się za chłopakiem, który tak właściwie nie jest
mną w żaden sposób zainteresowany. Dobrze, że chociaż zna moje imię. Zamek namiotu otworzył się z pomocą
sprawnych palców Zayna, przez co po chwili leżał obok mnie delikatnie jeżdżąc
wierzchem dłoni po moim odsłoniętym ramieniu. Nachylił się w moją stronę tak,
że jego usta dotykały mojej szyi.
- W co ty ze
mną grasz?
- Jeszcze w nic,
ale możemy zagrać w pewną grę.. Będę twoim księciem na białym koniu, a ty moją
damą. Będę wielbił każde słowo z twoich ust, a ty będziesz zachowywać się
jakbyś była tylko moja. Kto pierwszy się zakocha przegrywa – wyszeptał całując
każdy zakamarek mojej szyi.
- To głupi
pomysł, potem będzie boleć.
- Nie
oszukujmy się, to wszystko już boli.
I w tym
momencie miał racje, boli już od jakiegoś czasu. Dotknęłam dłonią jego twarzy,
a on przesunął się jeszcze bliżej. Nie wiem, kiedy zaczęliśmy się całować.
Naprawdę nie wiem, ale już wielbię ten moment. Ręce ułożyłam na jego karku, dzięki czemu mogłam
pociągnąć go lekko za włosy. Przekręcił mnie tak, że leżałam na nim, więc
korzystając z okazji dotknęłam jego nadal mokrej klaty.
- Lubię, gdy
mnie dotykasz – wychrypiał przesuwając dłońmi po materiale mojej bluzki – ale
teraz chodźmy się wykąpać, muszę po tej akcji trochę ochłonąć.
Zaśmiałam
się pod nosem dając mu się namówić na pływanie w jeziorze, przez co na pewno
następne tygodnie spędzę w domu z zapaleniem płuc albo w najlepszym wypadku z
poważną grypą. Lecz gdy patrzę na jego boskie ciało i oczy, które są wpatrzone
w moje nie mogę odmówić. Tak samo było i z tą grą, która rozwali moje serce na
małe kawałeczki, zdepcze je, a na końcu podpali. Powiedzmy szczerze, wiem, na
co się piszę, wiem, jakie są tego konsekwencje i wiem, że nie mogę się w nim zakochać,
więc powinno być, choć trochę łatwiej. Przecież go nie kocham…
Zayn
przewiesił mnie przez swoje plecy i zaczął biec do przodu. Piszczałam, kopałam,
darłam się w niebogłosy by mnie wypuścił, ale on był obojętny na jakiekolwiek
prośby, groźby i żądania. Jak skała, bardzo tempa skała, która nie wie, że
wskakując do zimnej wody po rozgrzaniu organizmu można dostać szoku
termicznego. Modląc się o jakiś cud albo, chociaż mały okruszek szczęścia, by w
końcu się opanował i zatrzymał, wstrzymałam oddech czując jak wybija się w górę
z pomostu.
Klara 0 :
Natan 1
A gra
dopiero się zaczyna… Woda otuliła moje ciało i z pełną powagą muszę stwierdzić,
że nie jest ona taka zimna jak się tego spodziewałam. Moje palce dotykały dna
jeziora i mogłabym spędzić tu jeszcze sporo czasu, ale niestety zaczęło mi
brakować powietrza. Brunet popchnął mnie lekko ku górze, dzięki czemu szybciej
się wynurzyłam i mogłam zaczerpnąć tak bardzo oczekiwanego powietrza. Wyplułam
resztki wody, które pozostały w moich ustach i od razu odwróciłam się w stronę
śmiejącego się chłopaka.
- Mogłeś dać
mi, chociaż zdjąć ubrania! Jak ja teraz będę siedzieć cały wieczór?
- Jak dla
mnie możesz być naga.
- Przymknij
się – warknęłam czując jak na moich policzkach pojawiają się wypieki.
- Mam
zapasową bluzę i spodenki, mogę ci je dać.
Powiedział Niall. W duchu odetchnęłam z ulgą za przezorność mojego przyajciela i po raz ostatni z pogardą zerknęłam w stronę Zayna zwalczając ochotę wystawienia w jego kierunku środkowego palca. Harry już pękał ze śmiechu, ale Liam i Louis wydali się nawet niezainteresowani całą sytuacją. Odkąd tu przyjechałam są jacyś dziwni, nie odezwali się do mnie nawet jednym słowem i przez cały czas unikają mojego wzroku jakby miał ich zamienić w kamień. Może nie podoba im się to, że tu jestem i zakłócam ich męski wyjazd, ale gdybym wiedziała, że będę tu jedyną dziewczyną nwet nie pomyślałabym o tym by się pojawi. Przez to czuję się jak intruz, którego trzeba za wszelką cenę zlikwiodować. Nie wiem, dlaczego ale nagle zaczęło mi się robić strasznie zimno, więc wyszłam z wody i zawinęłam się w ręcznik, który przywiozłam z domu.
***
Koniec części pierwszej. Jak wam się podoba?
Przepraszam za moją nieobecność na blogu ale jestem w klasie maturalnej i sami rozumiecie.
Żyć, aby przeżyć i nic poza tym.
Przy okazji chciałabym wam złożyć najszczersze życzenia.
Wesołych świąt, spełnienia marzeń, by każdy nowy dzień zaskakiwał was samym dobrem,
abyście nigdy nie tracili uśmiechu i dobrego samopoczucia.
Nigdy nie zapominajcie o swojej wartości i nigdy nie bądźcie dla nikogo sloganem,
ponieważ jesteście POEZJĄ.
Szanujcie siebie i ludzi otaczających was.
Bo jedyne co na tym świecie od zawsze jest czyste to miłość.
Więc życzę jej wam jak najwięcej na koniec tego roku, oraz na ten następny, jak i również na całe życie.
Jeszcze raz wesołych świąt kochani!